[a / b / c / d / e / f / g / gif / h / hr / k / m / o / p / r / s / t / u / v / vg / vm / vmg / vr / vrpg / vst / w / wg] [i / ic] [r9k / s4s / vip] [cm / hm / lgbt / y] [3 / aco / adv / an / bant / biz / cgl / ck / co / diy / fa / fit / gd / hc / his / int / jp / lit / mlp / mu / n / news / out / po / pol / pw / qst / sci / soc / sp / tg / toy / trv / tv / vp / vt / wsg / wsr / x / xs] [Settings] [Search] [Mobile] [Home]
Board
Settings Mobile Home
/int/ - International


Thread archived.
You cannot reply anymore.


[Advertise on 4chan]


File: 1744089548881014.png (163 KB, 825x525)
163 KB
163 KB PNG
edycja anime spanka
też lubicie te chrupki orzechowe takie kulki? ja uwielbiam
wgl to ten mtndew spark wydaje mi się słodszy od OG mtndew
>>
File: 1754157514364459.png (1.58 MB, 2156x973)
1.58 MB
1.58 MB PNG
>>
File: 1740286789925648.gif (640 KB, 450x450)
640 KB
640 KB GIF
>>214386587
w sensie, że takie orzeszki w paprykowej panierce?
>>
File: 1755003505637869.gif (274 KB, 140x128)
274 KB
274 KB GIF
>>214386518
kurwa w sumie to nigdy
>>
File: 1748977725355789.jpg (193 KB, 1496x1736)
193 KB
193 KB JPG
>>214386587
>wgl to ten mtndew spark wydaje mi się słodszy od OG mtndew
szczerzę to nie odróżniłbym coca coli od pepsi bez patrzenia na etykietkę
>>
>>214386633
som takie chrupki o smaku orzechowym w kształcie kulek
>>
>>214386668
to nie wiem, masz fotę?
>>
File: 1728903250817990.png (768 KB, 800x800)
768 KB
768 KB PNG
>>214386633
wole desing mr.snaki żbsz
mr.snaki daje sraki ale teraz nie
>>214386665
oskar by odróżnił bo wrażliwy na słodziki jest
ja coli od pepsi pewnie też bym nie odróżnił
>>
File: 1725372756051753.png (71 KB, 159x220)
71 KB
71 KB PNG
to nam zabrali
>>
File: 1737939625140171.jpg (45 KB, 736x736)
45 KB
45 KB JPG
będę grać
żegnam
>>
File: 1754870273372022.png (1.93 MB, 1280x1280)
1.93 MB
1.93 MB PNG
>>
>>214386754
wypierdalaj avatarku pierdolony
>>
JESTEŚ ZEREM BIAŁYM ŻOŁNIERZEM
>>
>>214386754
powodzenia
>>
JESTEM ZEREM MURZYN ŻOŁNIERZEM
>>
miej dzieci
>>
File: 870508653.jpg (94 KB, 735x717)
94 KB
94 KB JPG
>>
File: 1727324627459601.png (543 KB, 720x540)
543 KB
543 KB PNG
Ręka w górę kto mieszkał na tym osiedlu
>>
siursiaczek mn szczypi >_<
>>
File: 1749200264234840.png (880 KB, 728x931)
880 KB
880 KB PNG
>>214386877
nie
>>
>>214386754
pa pa animkarzu
>>
>>214386916
to nie szklanka
>>
File: 1778925135567891.png (485 KB, 1000x820)
485 KB
485 KB PNG
>>214386375
tak jest zawsze, na koniec roku szkolnego tez zebrały się hordy. A wtedy menadżerowie zaczynają drzeć pizdę i be ha pe idzie w odstawkę
>>
Barbara Burke, krzepka blondynka, dwa lata starsza od Lo i zdecydowanie najlepsza pływaczka na obozie, miała jakieś bardzo szczególne czółno, do którego ją zapraszała, "bo prócz niej tylko ja dawałam radę zaliczyć Wyspę Wierzb" (pewnie rodzaj pływackiego sprawdzianu). Przez cały lipiec, co rano
>>
>>214386942
w polsce nosi się białe koszule i czarne spodnie a nie jakieś cyrkowe ubrania podszywie
>>
File: 1732877365187545.webm (1012 KB, 640x640)
1012 KB
1012 KB WEBM
>31 sierpnia
>nadal nie mam gf
>>
File: 1730731802079055.png (468 KB, 640x480)
468 KB
468 KB PNG
>>214386942
przejebane
a jak jest sezon na kanapke drwala to jest podobnie?
>>
zważ, czytelniku: w każdy boży ranek Barbarze i Lolicie pomagał
>>
File: 1ic.gif (26 KB, 640x516)
26 KB
26 KB GIF
żałuję że cię znałam aha
żałuję że kochałam aha
i powiem to choć szkoda słów ze będziesz kiedyś sam
całkiem saaaaam
tak jak kieeeedyś ja
całkiem saaaaaaaaaaaam
>>
zważyłem
>>
taszczyć łódkę nad Onyx czy Eryx (dwa jeziorka w głębi lasu) Charlie Holmes, trzynastoletni syn kierowniczki obozu, i jedyny męski przedstawiciel ludzkiego rodu w promieniu paru kilometrów (jeśli nie liczyć starego, potulnego majster-klepki, głuchego jak pień, oraz farmera, który jeździł starym fordem i czasem sprzedawał obozowiczkom jajka, jak to farmerzy mają we zwyczaju); co rano o, mój czytelniku troje dzieci szło na skróty przez piękny, niewinny las, przepełniony wszelkimi emblematami młodości, rosą, ptasim śpiewem, aż w pewnym miejscu wśród przepysznego podszycia Lo stawiano na czatach, podczas gdy Barbara i chłopiec kopulowali za krzakiem.
Z początku Lo nie chciała "spróbować, jak to jest", ale ciekawość i koleżeństwo w końcu wzięły górę i wkrótce ona i Barbara zmieniały się pod milkliwym, ordynarnym i chamowatym, lecz niezmordowanym Charliem, który był
>>
akurat tak samo podniecający jak surowa marchewka, mógł się jednak popisać fascynującą kolekcją prezerwatyw wyłowionych z trzeciego pobliskiego jeziora, większego i bardziej uczęszczanego, zwącego się Orgasm, tak jak rozkwitające od niedawna miasto przemysłowe. Przyznając, że "w sumie ją to rajcowało" i było "dobre na cerę", Lolita, stwierdzam z zadowoleniem, darzyła umysłowość i maniery Charliego najgłębszą pogardą. Temperamentu ten plugawy podlec też nie zdołał w niej rozbudzić. Podejrzewam wręcz, że raczej zahamował jego rozwój, pomimo całego "rajcowania".
Tymczasem dochodziła dziesiąta. Wraz z odpływem żądzy oblazło mnie i zaszumiało w skroniach okropne popielne uczucie, które wzmagała
>>
>>214387023
MOGŁAŚ BYĆ JUŻ NA DNIE A NIE BYŁAŚ
NIGDY NIE DOWIESZ SIĘ CO STRACIŁAŚ
>>
realistyczna bezbarwność szarego, newralgicznego dnia. Smagła, naga, krucha Lo stała zwrócona do mnie białymi pośladkami, a nadąsaną twarzą do lustra w drzwiach, z dłońmi na biodrach, w rozkroku (w nowych kapciach obszytych kocim futrem), i przez opadający na czoło pukiel stroiła do własnego odbicia trywialne miny. Z korytarza dobiegło gruchanie czarnych pokojówek, które zaczęły już pracę, i niebawem ktoś delikatnie spróbował otworzyć nasze drzwi. Wysłałem Lo do łazienki, żeby wzięła jakże potrzebny prysznic, i to z mydłem. Łóżko było istnym pobojowiskiem, aluzyjnie przyprószonym frytkami. Przymierzyła dwuczęściowy mundurek marynarski z wełny, potem bluzkę bez rękawów z wirującą siatkową spódnicą, ale mundurek był za ciasny, a bluzka i spódnica zbyt obszerne, gdy zaś poprosiłem, żeby się pospieszyła (sytuacja zaczynała mnie przerażać), ze złością cisnęła moje miłe upominki w kąt i włożyła sukienkę z poprzedniego dnia. Kiedy wreszcie była gotowa, dałem jej śliczną nową torebkę z podrabianej skórki cielęcej (wrzuciwszy do środka sporo jednocentówek i dwie błyszczące dziesiątki prosto z mennicy), mówiąc, żeby w hallu na dole kupiła sobie jakieś czasopismo.
>>
>>214386892
też mi wyskoczył ten film
>>
Zjadę za minutę powiedziałem. A na twoim miejscu, moja droga, nie rozmawiałbym z nieznajomymi.
>>
ehhh koljedzy jak se przypomnę swój pierwszy raz a konkretnie drugą rundę z dzifką która teraz schudła i pewnie by brała 500/h jeśli dalej by pracowała to naprawdę depresja człowieka łapie jak se myśli ile go omija..
następne razy dzifkami to były słabe albo beznadziejne spotkania by powiedzieć do rzeczy...trochę stracona forsa..
A teraz jak siedze w wojewódzkim i nie chce mi się wychodzić z nory to wgl depresja łapie ehh
>>
Prócz moich biednych prezentów nie bardzo było co pakować; musiałem jednak poświęcić niebezpieczną ilość czasu (czy ona aby czegoś nie broi tam na dole?), aby nadać łóżku pozór gniazdka opuszczonego przez ojca, co niespokojnie sypia, i jego córeczkę-ladaco, a nie legowiska, w którym świeżo zwolniony więzień urządził sobie saturnalia z paroma tłustymi starymi kurwami. Potem dokończyłem ubieranie i wezwałem siwowłosego boya, żeby zniósł walizki.
>>
eh, lurwa
>>
File: 1715109791660065.gif (309 KB, 500x500)
309 KB
309 KB GIF
>>214387097
CYKADY NAAAA CYKLADACH
CYYYYYYKAAAADYYYY NAAAAA CYKLAAAADACH
W NOCY GWIAZDY SPADAJĄ
AAAAAAAAA DYSKOOOOOTEEEEEEEKA GRA
>>
File: capoo_tired_coffee.gif (56 KB, 320x246)
56 KB
56 KB GIF
>>214386942
powodzenia
ja mam zawsze zapierdziel w poniedziałek i nie narzekam
>>
File: IMG_0315.png (2.2 MB, 1378x1475)
2.2 MB
2.2 MB PNG
>>
Wszystko było w porządku. Siedziała w hallu, pogrążona w pękatym, krwistoczerwonym fotelu i w filmowym piśmidle. Jakiś mój rówieśnik, cały w tweedach (hotel z dnia na dzień zmienił styl i panował w nim teraz nastrój pseudoziemiański), gapił się na moją Lolitę znad zdechłego cygara i zleżałej gazety. Lo miała na nogach swoje profesjonalne białe skarpetki z dwubarwnymi półbutami i tę sukienkę w jaskrawy wzór; z kwadratowym dekoltem; plama światła wycieńczonej lampy uwydatniała złocisty puszek na jej ciepłych smagłych członkach. Siedziała w niedbałej pozie, odsłoniwszy wysoko skrzyżowane uda, i przebiegała spojrzeniem jasnych oczu kolejne linijki, mrugając od czasu do czasu. Żona Billa uwielbiała go z daleka na długo przedtem, nim się w ogóle poznali: właściwie to w sekrecie podziwiała sławnego młodego aktora, ilekroć jadł on melbę u Schwaba. Nie mogło być nic bardziej dziecinnego niż jej perkaty nos, piegowata twarz czy fioletowa plama na nagiej szyi, w miejscu, gdzie ucztował baśniowy wampir, nic bardziej dziecinnego niż bezwiedny ruch języka, którym badała cień różanej wysypki wokół opuchniętych ust; nie mogło być nic bardziej nieszkodliwego niż czytanie o losach Jill, energicznej gwiazdki filmowej, co sama szyje
>>
File: 1755978853723768.jpg (73 KB, 735x621)
73 KB
73 KB JPG
Zacząłem urlop w piątek wieczór
Normikowi pracownicy mnie urabiali że hehe anon pojedź gdzieś w fajne miejsce odpocznij se, ale nie mam siły organizować żadnego wyjazdu i przede wszystkim szkoda mi pieniędzy, nawet kilkuset złotych
Nic dziwnego że tym konsumpcyjnym cwelom ciągle brakuje pieniędzy jak co zobaczą to wydadzą zabawa kurwa w pieniądz parzy
>>
sobie ubrania i zgłębia poważną literaturę; nic bardziej niewinnego niż przedziałek w lśniących włosach szatynki z jedwabistym połyskiem na skroni; nic bardziej naiwnego niż... Lecz jaką mdlącą zawiścią zapałałby nieznajomy lubieżnik dopiero teraz łapię się na tym, że trochę mi przypominał mojego szwajcarskiego stryja Gustawa, również wielkiego miłośnika le decouvert -
gdyby wiedział, że każdy mój nerw wciąż jeszcze namaszczony jest i okolony świeżym wspomnieniem jej ciała ciała jakiegoś nieśmiertelnego demona w przebraniu dziewczynki.
Czy pan Swoon, różowy świniak, był absolutnie pewien, że moja żona nie telefonowała? Absolutnie. Gdyby jednak zadzwoniła, czy zechciałby jej powtórzyć, że pojechaliśmy do Cioci Clare? Zechciałby, i owszem.
>>
File: 1751724016517321.jpg (116 KB, 423x502)
116 KB
116 KB JPG
>>214386218
>>214385909
https://www.youtube.com/watch?v=hvk_XylEmLo
ehhh, zacząłem słuchać tego filmiku i w zasadzie cała treść to "kiedyś było tak, tak tak" bez żadnego rozwinięcia tematu ani ciągów przyczyn i skutków
wszystko przeplatane jakimiś komentarzami na dzisiejsze tematy zapalne w debacie publicznej
nie polecam, wracam do słuchania coom asmr-u
>>
Uregulowałem rachunek i ruszyłem Lo z jej fotela. Czytała przez całą drogę do auta. Pochłonięta lekturą dała się zawieźć do tak zwanej "kawiarni" o kilka przecznic na południe. Apetyt miała znakomity, nie można powiedzieć.
Na czas jedzenia odłożyła nawet pismo, ale miejsce jej zwykłej wesołości zajęło dziwne otępienie. Wiedziałem, że mała Lo potrafi zachować się bardzo wrednie, więc zbierałem się w sobie, uśmiechałem i czekałem na burzę. Byłem nie wykąpany, nie ogolony i od wczoraj nie miałem wypróżnienia. Nerwy w strzępach. Nie podobało mi się to, że moja kochaneczka wzrusza ramionami i rozdyma nozdrza, gdy próbuję nawiązać błahą rozmowę.
Czy Phyllis była wprowadzona w te sprawy, zanim pojechała do Maine, do rodziców? spytałem z uśmiechem.
Słuchaj z płaczliwą miną rzekła Lo. Zejdźmy z tego tematu.
>>
>>214387262
ja bym se zrobił biking tripa
wziął rower wsiadł do pociągu pojechał gdzieś i rowerem wrócił
albo nawet wrócić też pociągiem
np pojechałbym sb pojeździć po puszczy białowieskiej musi być fajnie
>>
Spróbowałem więc i też nic to nie dało, choć cmokałem do upadłego -
zainteresować ją mapą samochodową. Zmierzaliśmy, że ośmielę się przypomnieć cierpliwemu czytelnikowi, którego potulne usposobienie Lo powinna była naśladować do wesołego miasta Lepingville, gdzieś w okolicy hipotetycznego szpitala. Ten punkt przeznaczenia wybrany został na chybił
>>
>>214387217
HAJFI SUPER STAR SUPER HIT
DISKJOKEJ SZCZERZY KŁY ZNAD KONSOLETY
>>
trafił (jak i wiele późniejszych, niestety), a mnie skóra cierpła, gdy głowiłem się, co by tu zrobić, żeby cały plan przynajmniej na pozór wydał
się wiarygodny i jakie jeszcze inne wynaleźć wiarygodne zajęcia, kiedy już obejrzymy wszystkie filmy w Lepingville. Coraz bardziej nieswojo czuł się Humbert. Było to doprawdy szczególne uczucie: dręczące, ohydne skrępowanie, jakbym siedział przy jednym stole z małym duszkiem kogoś, kogo przed chwilą zabiłem.
Przy wsiadaniu do auta grymas bólu przemknął po twarzy Lo. Przemknął
znów, i to bardziej znacząco, gdy się przy mnie sadowiła. Za drugim razem z pewnością odtworzyła go specjalnie na mój użytek. Z głupoty spytałem, co się dzieje.
Nic, bydlaku jeden odparła.
Co jeden? zdziwiłem się. Milczała. Wyjazd z Briceland. Elokwentna Lo milczała. Zimne pająki paniki pełzły mi w dół po plecach. Obok mnie siedziała sierota. Samotne dziecko, ofiara losu, z którą masywnie
zbudowany, cuchnący mężczyzna trzy razy tego ranka odbył forsowny stosunek.
>>
/s+Pbg95OphSW7/VzNvyG5Q==/;stub:no
>>
Spełnienie wieloletnich marzeń może i przeszło wszelkie oczekiwania, ale rzeczywistość w pewnym sensie przebrała miarę i mój wzlot zakończył się lądowaniem w koszmarze. Postąpiłem nieostrożnie, głupio i niegodnie. I powiem najszczerzej: gdzieś na dnie tego mrocznego zamętu czułem, jak zaczyna wić się świeże pożądanie, taką miałem monstrualną oskomę na tę nieszczęsną nimfetkę. Gryzło mnie sumienie, a zarazem nasuwała się nieznośna myśl, że jej humor może pomieszać mi szyki, kiedy zechcę znów z nią się kochać, skoro tylko znajdę jakąś miłą drogę polną, na której da się zaparkować w spokoju. Innymi słowy, biedny Humbert Humbert był okropnie nieszczęśliwy i gdy tak wytrwale, ogłupiale jechał do Lepingville, łamał
sobie głowę, próbując wymyślić jakiś żart, pod którego jasnym skrzydłem ośmieliłby się zwrócić do sąsiadki. Ale to ona przerwała milczenie:
>>
Podatek cukrowy, czyli największa bezczelność polityków.

Akcyza na alkohol - pewnie zdania podzielone, ale jakoś to usprawiedliwić można. Moim zdaniem podatku cukrowego nie.

Puszka coli 250ml wersji ze słodzikiem - <10kcal

Markizy ciastka z nadzieniem kakaowym (25%) – Bonitki - 479 kcal/100g, 5g białka, 30g cukru i 23g tłuszczu najgorszej jakości.

I czemu się na to zgadzamy? Nie ma ani jednego argumentu za tym, że dokładając do dziennego zapotrzebowania nawet 2l coli zero, skończy się gorzej niż jedząc 100g takich ciastek, chipsów, albo modnych ostatnimi czasy kaw z 50 syropami i śmietanką.

Z czym tutaj odbywa się walka? Cukier prosty sam w sobie, jeżeli jest wliczony jako 1/5 zdrowej diety, wspomagany aktywnością ma praktycznie zerowy czynnik ryzyka, jeżeli chodzi o choroby układu sercowo-naczyniowego i cukrzycę. Problem pojawia się gdy nadpodaż cukru przyczynia się do nadwagi i ona jest już gigantycznym czynnikiem ryzyka. Niszczy zęby? Przemilczę, bo 90% Polaków robi zęby prywatnie.

Mój take jest taki, że społeczeństwo leci na zj*banym stereotypie starszego pokolenia mówiąc "uhuhu energetyki dzieciom odwala", widząc kogoś kto po dłuższym marszu pije izotoniczne oshe zero. Cała ta głupia gra polega na tym, że ludzie dalej tkwią w czasach, gdzie dzieciom się nie dawało jeść cukru, bo będą nadpobudliwe. Jednak w tym samym momencie nadal w szkołach w programie na przyrodzie/biologii nie ma prawie nic, poza tą przestarzałą piramidą zdrowego żywienia. Największy impact na zdrowie i życie społeczeństwa dałoby włożenie kilkudziesięciu godzin dietetyki jako przedmiotu, ale dalej bawimy się w demonizowanie.

Słowem zakończenia, ciekawe co by się stało, gdyby zamiast napojów niespożywanych praktycznie w ogóle przez emerytów(okazy zdrowia swoją drogą, prawie żaden nie ma nadwagi ;p) opodatkować junk foody używane przez starsze pokolenie tj. ciastka, cukierki i sam w sobie cukier do wypieków i porannej herbatki. Śmiechu by było co niemiara.
>>
O, rozjechana wiewiórka powiedziała... Szkoda.
Prawda, że szkoda? (skwapliwy, pełen nadziei Hum).
Zatrzymajmy się na najbliższej stacji benzynowej ciągnęła Lo. Chcę iść do łazienki.
>>
File: 1753735665617046.jpg (391 KB, 1836x2448)
391 KB
391 KB JPG
>>214385909
misatoposter takie postował jak żył
>>
Zatrzymamy się wszędzie, gdzie zechcesz zgodziłem się. Gdy zaś urocza samotnia wyniosłego zagajnika (dęby, pomyślałem; jeszcze się wtedy nie znałem na amerykańskich drzewach) jęła powtarzać zielonym echem pęd naszego auta, po prawej czerwona droga wśród paproci spojrzała przez ramię, nim skosem sunęła w las, a ja bąknąłem, że moglibyśmy...
Jedź dalej przenikliwie krzyknęła moja Lo.
Zrobione. Nie denerwuj się. (Leżeć, biedne zwierzę, leżeć.) Zerknąłem na dziecinę. Bogu dzięki, uśmiechała się.
Ty młocie powiedziała, słodko się do mnie uśmiechając. Ty chodząca ohydo. Byłam świeża jak stokrotka, i coś mi zrobił? Powinnam zadzwonić na policję i naskarżyć, żeś mnie zgwałcił. Ty stary, śmierdzący świntuchu.
>>
>>214385785
>>214385909
>>214387512
dlatego nie ruchacie
>>
idę do sklepu
>>
File: 1726724906279251.png (1.07 MB, 1422x800)
1.07 MB
1.07 MB PNG
>>214387536
>>
>>214387541
masz szczęście że niedziela handlowa
>>
Czy był to tylko żart? W jej głupich słowach dosłuchałem się złowieszczej nuty histerii. Zaczęła narzekać, sycząc raz po raz, że ją boli, że nie może usiedzieć, że coś jej w środku porozrywałem. Pot spłynął mi po szyi i o mało nie przejechaliśmy jakiegoś zwierzątka, które z zadartym ogonem przechodziło przez szosę, a moja paskudnie usposobiona towarzyszka uczęstowała mnie kolejną obelgą. Kiedy zatrzymaliśmy się przy stacji benzynowej, bez słowa wygramoliła się z wozu i długo nie wracała. Życzliwy jegomość w starszym wieku, ze złamanym nosem, powoli, troskliwie umył mi przednią szybę na każdej stacji robią to inaczej, jedni irchą, inni namydloną szczotką, ten akurat użył różowej gąbki.
W końcu wróciła.
>>
File: 2025-08-31_21.30.00.png (554 KB, 1920x1017)
554 KB
554 KB PNG
nie mogę bambusa znaleźć
>>
File: 1756668631578.jpg (103 KB, 725x626)
103 KB
103 KB JPG
>>214387397
za kaaaażdym razem
więcej tych słów przez które cierpię
zaaaaa kaaaażdym razem
głębiej ja wciąż wracam po więcej
>>
Cóż, czas na niepopularną opinię i zbicie sobie karmy.

To dobrze, że cukier jest opodatkowany, bo jest on jednym z czynników, które mają duży wpływa na nasze zdrowie i wagę. Wiadomo, że w 100% nie wykluczy się go z diety, ale zmniejszyć go warto, a to co OP wymienia pokazuje tylko moim zdaniem to co jest w podatku nie tak, a nie to, ze nie powinno go istnieć.

Poza tym kilka spraw.

Nie potrzebujesz izotonika po długim marszu, reklamy Ci to wcisnęły do głowy, potrzebujesz go jak robisz maraton, a nie spacerujesz przez 2-3h, no chyba, ze po pustyni.

Te 20% cukrów to powinny być cukry złożone, a nie proste.

Podatek powinien być rozszerzony o inne rzeczy niż napoje, zapłacę trochę więcej za 1-2 pączki tygodniowo, trudno.
>>
>>214387585
murzyn jest w dżungli
>>
Słuchaj powiedziała tym swoim beznamiętnym tonem; który tak mnie ranił daj mi trochę drobnych. Chcę zadzwonić do mamy do szpitala. Jaki tam jest numer?
Wsiadaj odparłem. Pod ten numer zadzwonić się nie da.
A bo co?
Wsiadaj i zatrzaśnij drzwi.
Wsiadła i zatrzasnęła. Stary pracownik stacji promiennie się do niej uśmiechnął. Dałem szusa na autostradę.
Niby dlaczego nie mogę zadzwonić do mamy?
Dlatego wyjaśniłem że twoja matka nie żyje.
W wesołym mieście Lepingville kupiłem jej cztery komiksy, pudełko cukierków, pudełko podpasek higienicznych, dwie cole, komplet przyborów do manikiuru, budzik podróżny z fosforyzującym cyferblatem, pierścionek z prawdziwym topazem, rakietę tenisową, wrotki z białymi butami o wysokich cholewkach, lornetkę, przenośne radio, gumę do żucia, przezroczysty płaszcz od deszczu, ciemne okulary, znowu coś z ubrania odlotówki, szorty, rozmaite letnie sukienki. W hotelu wzięliśmy osobne pokoje, lecz w środku nocy przyszła do mojego, szlochając, i bardzo delikatnie się pogodziliśmy.
Widzicie, zupełnie nie miała dokąd pójść.
Część drugàtc
>>
File: 2903899417.png (157 KB, 978x468)
157 KB
157 KB PNG
>>214387585
>>
>>214387342
ale bajking trip jednodniowy bo trzeba pieniądze na nocowanie poza domem nie w środku lasu na dziko licząc że myśliwy nie pomyli cię z dzikiem = oski
>>
I tak zaczęła się nasza długa podróż po całych Stanach. Nad wszelkie inne rodzaje kwater dla turystów nauczyłem się wkrótce przedkładać Funkcjonalny Motel czyste, schludne, bezpieczne zacisze, idealne do spania, sporów, pojednań i nienasyconej miłości występnej. Początkowo ze strachu, że wzbudzę podejrzenia, ochoczo płaciłem za obie części podwójnego numeru, każdą z dwuosobowym łóżkiem. Zastanawiałem się, z myślą o jakich to czwórkach zaprojektowano ten model, w którym niepełne przepierzenie dzieli domek lub pokój na dwa połączone gniazdka miłosne, zapewniając nie dyskrecję, lecz jej faryzejską karykaturę. Z czasem jednak właśnie możliwości, jakie nastręczała owa szczera rozwiązłość (dwie młode pary radośnie zamieniające się partnerami albo dziecko, które symulując sen podsłuchuje pierwotne tryle), ośmieliły mnie, brałem więc niekiedy domek z łóżkiem i kozetką lub z dwoma łóżkami, rajską celę więzienną, w której można spuścić żółte rolety, tworząc poranną iluzję Wenecji w słońcu, choć
rzeczywistością jest Pensylwania i deszcz.
>>
>>214387585
https://www.youtube.com/watch?v=6xd6bXfez44
>>
oglądam dokumentaż o trans speedrunnerkach
>>
glupia kurwa obejrzala moje story ale zignorowala dma
>>
Poznaliśmy nous connumes, że uderzę we flaubertowski ton kamienne pensjonaty pod ogromnymi drzewami prosto z Chateaubrianda, domki z cegły już to wypalanej, już to suszonej na słońcu, zajazdy zdobione sztukaterią, a wokół nich tereny, jak twierdzi Przewodnik Towarzystwa Automobilistów,
"cieniste", "przestronne" bądź "malowniczo zaprojektowane".
Złocisto-brązowy połysk domów z bali wykończonych sękatą sosną kojarzył się Lo z kośćmi pieczonej kury. Mieliśmy w pogardzie zwykłe bielone chatki szalowane deskami, z ich kanalizacyjnym aromatem lub innym równie ponurym, stremowanym fetorem, bez żadnych tytułów do chwały (prócz "wygodnych łóżek"), z gospodynią, która nie umie się uśmiechać i w każdej chwili przygotowana jest na to, że jej dar ("...no, mogłabym panu dać...") zostanie odrzucony.
Nous connumes (królewska to zabawa) niedonoszone ponęty ich nazw powracających jak refren wszystkich tych "Moteli Zachodzącego Słońca",
"Pensjonatów Pod Krokwiami", "Zajazdów Na Grani", "Zajazdów Pod Sosnami",
"Zajazdów Podgórskich", "Zajazdów Pod Chmurami", "Zajazdów Parkowych",
>>
>>214387680
co postujesz na swoje story
>>
Cześć, Jakoś rok temu desperacko szukając pracy trafiłem po znajomości do pewnej firmy, gdzie podpisałem umowę trochę w ciemno, będąc pewien że opcje rozwoju będą tego warte.

Ze szczątkowym doświadczeniem w IT dostałem posadę wdrożeniowca (mając praktycznie zerowe doświadczenie w tej dziedzinie, tak samo jak znajomy który tam pracuje troszkę dłużej).

Minęło trochę czasu i niestety przez brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony szefostwa, bardzo ciężkie tematy wdrożeniowe, z którymi muszę sobie radzić bez doświadczenia, ogólny brak jakiegokolwiek ładu i składu w dziale, braku wsparcia ze strony przełożonej, a często nawet pasywnej agresji z jej strony za drobne błędy, czy to organizacyjne, czy nawet za to w jaki sposób stoję podczas wizyt u klientów, mój stan psychiczny tylko się pogarsza z każdym nowym tematem, mam nawracające stany lękowe przed wyjściem do pracy i realnie nie radzę sobie na takim stanowisku w takiej formie, nie tylko przez brak know-how i głębszej technicznej wiedzy, ale też przez profesjonalne interakcje z klientami, które przychodzą mi z ogromnym trudem.

Problem w tym, że nie mogę ot tak sobie wypowiedzieć umowy. Jest to umowa zlecenie, ale rozwiązanie jej przed upływem 5 lat wiązałoby się ze zwrotem należności za szkolenia z produktu i koszty wdrożenia - 100 tys. którego nawet nie miałbym jak realnie zapłacić. Dodatkowo sposób wykonywania mojej pracy działa tak naprawdę jak umowa o pracę - mam określone godziny pracy, w których muszę być w firmie, wyjazdy służbowe, urlopy, co miesiąc otrzymuję odliczoną kwotę wynagrodzenia.

Wyrywam już sobie włosy z głowy czy da się cokolwiek z tym zrobić, czy podpisałem w ciemno cyrograf na kilka lat i jestem uwięziony. (Wizyta w PIP i przejrzenie umowy nic nie dało, bo to zlecenie.)

TL;DR Przez brak innych opcji podpisałem umowę zlecenie w której nomen omen zgodziłem się na pokrycie kosztów szkolenia i wdrożenia (100 tys.) w momencie rozwiązania umowy przed upływem 5 lat.
>>
"Zielonych Pól", "Zajazdów Maca". W ich anonsach pojawiało się czasem jakieś specjalne zdanko, na przykład "Dzieci mile widziane, zwierzaki tolerowane" (To ty jesteś mile widziany, to ciebie się toleruje). W
>>
>>214387725
co za roznica
>>
>>214387624
to wyjeżdżasz rano ciopągiem i wracasz nocą można nawet się przespać w drodze powrotnej
>>214387669
xd
>>
kurde zaraz kraxa przejebie
>>
>>214387779
oski
>>
łazienkach zamiast wanien bywały zwykle prysznice wśród glazury, o nieskończenie różnorodnych mechanizmach wytrysku, lecz z jedną wspólną, bynajmniej nie laodycejską cechą tą mianowicie, że podczas kąpieli potrafiły w sekundę zlać cię bestialskim ukropem lub oślepiająco lodowatą kaskadą, zależnie od tego, czy twój sąsiad akurat puścił strumień zimny czy gorący, aby tusz, którego proporcje tak starannie dobrałeś, pozbawić nieodzownej komponenty. W pewnych motelach wisiały nad sedesem (na spłuczce wbrew higienie spiętrzono ręczniki) wskazówki dla gości, zawierające prośbę o niewrzucanie do muszli żadnych śmieci, puszek po piwie, tekturowych kartonów, martwych płodów; w innych wyłożono pod szkłem specjalne obwieszczenia, na przykład o Atrakcjach (Jazda Konna: często widuje się jeźdźców, gdy Ulicą Główną wracają z romantycznej eskapady w świetle księżyca. "Często o trzeciej rano", drwiła wcale nie romantyczna Lo).
>>
>>214387758
mam interes
>>
File: 1782319565598711.png (888 KB, 1100x800)
888 KB
888 KB PNG
>>214387585
bambus to dobra rzecz, bo rośnie szybko, bardzo szybko, a każdy bambus to kolejna sadzonka, a z każdej sadzonki rośnie nawet 20 bambusów, a 2 bambusy to jeden patyk, a 32 patyki można sprzedać u łuczarza za 1 szmaragd, trudno o wydajniejsze źródło kapitału
>>
>>214387790
polecisz do hiperborei jak JE hunter biden
>>
Nous connumes rozmaite typy motelarzy: wśród mężczyzn nawróconego przestępcę, emerytowanego nauczyciela i splajtowanego biznesmena; wśród kobiet wariant macierzyński, pseudowytworny i burdelmamin. Czasem w potwornie skwarną i parną noc pociągi krzyczały z rozdzierającą, złowieszczą donośnością, w jednym rozpaczliwym wrzasku łącząc moc i histerię.
Unikaliśmy Domów Turysty, prowincjonalnych kuzynów Pogrzebowego, staromodnych, miłych, bez prysznica, za to z wymyślnymi toaletkami pośród przygnębiającej bieli i różu sypialenek, z fotkami dzieci gospodyni we wszystkich stadiach przepoczwarzania. Niekiedy jednak ulegałem słabości Lo
>>
File: 2025-08-31_21.37.15.png (1.39 MB, 1920x1017)
1.39 MB
1.39 MB PNG
dobra mamy dziada
>>214387804
ale ja na rusztowanie potrzebuję
>>
>>214387824
hunter to może po mnie żarówki wylizywać
>>
do "prawdziwych" hoteli. Wybierała z przewodnika, gdy pieściłem ją w zaparkowanym aucie, w ciszy na bocznej drodze, zmierzchem dojrzałej i tajemniczej, jakiś gorąco polecany hotel nad jeziorem, oferujący różne różności, zogromniałe w świetle latarki, którą po nich sunęła, jako to miłe towarzystwo, przekąski między posiłkami, pikniki z rusztem pod gołym niebem, lecz w mojej wyobraźni każde z tych haseł wywoływało wstrętne wizje: cuchnący licealiści w bluzach od dresu, policzek pałający żarem ogniska przywiera do jej policzka, a biedny doktor Humbert w objęciach ściska tylko dwoje męskich kolan i hemoroidy swoje zimnym humorem wilgotnej darni drażni. Niebywale kusiły ją też owe "Kolonialne" Oberże, obiecujące prócz "sympatycznej atmosfery" i pokojów z widokiem "pyszne jedzenie w nieograniczonych ilościach". Hołubiona w pamięci wizja iście pałacowego hotelu mego ojca skłaniała mnie czasem do tego, by szukać podobnych mu w obcym kraju, przez który podróżowaliśmy. Wkrótce się zniechęciłem; ale Lo wciąż podążała za sytą wonią reklam wiktuałów, podczas gdy mnie sprawiały nie tylko ekonomiczną frajdę przydrożne plansze, anonsujące na przykład Hotel u Drwala, Dzieci do lat czternastu darmo. Wzdrygam się natomiast, ilekroć wspominam ten środkowozachodni kurort, soi-disant "na poziomie", w którym zachwalano przekąski o północy, tak zwane "naloty na lodówkę", ponieważ jednak mój akcent wydał się komuś intrygujący, zażądano, żebym podał nazwiska panieńskie dwóch nieboszczek, żony i matki. Dwudniowy pobyt kosztował mnie sto dwadzieścia cztery dolary! A czy pamiętasz, Mirando, tę
>>
>>214386587
>też lubicie te chrupki orzechowe takie kulki? ja uwielbiam
rigcz rigcz rigcz one są zajebiste
>>
>>214387791
non sequitur
>>
Jestem samotny /blog
>>
File: 1737629176114700.png (871 KB, 736x1308)
871 KB
871 KB PNG
zrobie sobie taki
>>
DLA MNIE JESTEŚ FAJNA DLA MNIE MASZ STAJLA
>>
"ultrawytworną" jaskinię zbójców poranna kawa podawana ekstra, mrożona woda do picia prosto z kranu gdzie nie przyjmowano dzieci poniżej lat szesnastu (żadnych Lolit, oczywista)?
>>
>>214387883
ok oski
>>
>>214387883
UFFF DUPA FAKIRA
>>
Natychmiast po przyjeździe do jakiegoś pospolitszego motelu utarło się bowiem, że w nich to zazwyczaj stawaliśmy włączała elektryczny wiatrak, urabiała mnie, żebym wrzucił ćwierć dolara do radia albo czytała wszystkie wywieszki i zaczynała jęczeć, czemu nie może się wybrać na konną przejażdżkę jakimś zachwalanym szlakiem lub popływać w miejscowym basenie z ciepłą wodą mineralną. Przeważnie jednak z tą znudzoną rozlazłością, którą kultywowała tak pilnie, padała na czerwony fotel ze sprężynowym materacykiem, na zielony szezlong, na pasiasty płócienny leżak z podnóżkiem i baldachimem, na fotel "temblaczny" z siedzeniem i oparciem z jednego kawałka tkaniny czy na jakiekolwiek ogrodowe siedzisko pod wielkim parasolem na tarasie, a gdy tak leżała powalona i obmierźle ponętna, trzeba było wielogodzinnych przypochlebiań, gróźb i obietnic, aby zechciała użyczyć mi na kilka sekund swych brązowych członków w zaciszu pokoju za pięć dolarów, nim zajmie się tym czy owym, co akurat przedkładała nad moją biedną radość.
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości, Lolita potrafiła stać się arcynieznośnym bachorem, gdy miała taki kaprys. Niezbyt sobie radziłem z
>>
File: 1754587518740404.jpg (1.49 MB, 1713x2048)
1.49 MB
1.49 MB JPG
>>214387879
>>
>>214387879
to tak jak ja musimy razem wyruszyć w zmieniającą życie podróż
>>
File: 1740833104131593.png (1.7 MB, 1580x979)
1.7 MB
1.7 MB PNG
>>
jej napadami rozprzężonej nudy, z zapalczywym, namiętnym zrzędzeniem, z luzackim, mętnookim tumiwisizmem, z tak zwanym "świrowaniem", czyli ogólnie błazeńskim stylem, który uważała za "charakterny" w chłopięco chuligańskiej manierze. Pod względem umysłowym okazała się obrzydliwie konwencjonalną panienką. Słodki hot jazz, sqnare dancing, maziste melby z czekoladą, musicale, czasopisma filmowe i tym podobne bzdury obowiązkowo trafiały na listę jej ukochań. Bóg raczy wiedzieć, iloma drobnymi monetami nakarmiłem wielobarwne szafy grające, obecne przy każdym naszym posiłku!
>>
Wciąż jeszcze słyszę nosowe głosy niewidzialnych solistów, którzy śpiewali jej serenady, a na imię mieli Sammy, Jo, Eddy, Tony, Peggy, Guy, Patti albo Rex, jeszcze słyszę te sentymentalne przeboje, które ucho moje rozróżniało z takim samym trudem, jaki mojemu podniebieniu sprawiało rozpoznawanie różnych gatunków jej ulubionych słodyczy. Pokładała nieziemską ufność w każdej reklamie czy poradzie zamieszczonej w "Filmowej Miłości" lub w
"Krainie Ekranu" Starasil Tępi Pryszcze albo "Halo, uwaga, dziewczyny, nie noście koszul wypuszczonych na dżinsy, bo Jill mówi, że nie wolno".
Jeśli napis na przydrożnej planszy zachęcał: Odwiedź nasz sklep z upominkami, musieliśmy go odwiedzić, musieliśmy kupić indiańskie osobliwości, lalki, miedzianą biżuterię, łakocie z kaktusów. Słowa "podarki i pamiątki" wprawiały ją w trans rytmem swych amfibrachów. Jeśli szyld nad jakimś barem anonsował Mrożone Napoje, automatycznie ją to poruszało, chociaż wszystkie napoje we wszystkich lokalach podawano mrożone. To właśnie jej poświęcone były reklamy: idealnej konsumentce, podmiotowi i przedmiotowi każdego plugawego plakatu. Starała się też bez powodzenia -
odwiedzać te tylko restauracje, w których na śliczniutkie papierowe serwetki i twarożkiem zwieńczone sałatki zstąpił święty duch Huncana Dinesa.
>>
File: 1756176529373835.png (135 KB, 600x600)
135 KB
135 KB PNG
>>214387340
gościu, jak, kapitalizm zaczął sie kiedy januszex kupił dzwony na 4 rano
>>
>>214387976
kek
>>214387990
Chodźmy razem daleko stąd, Pawel...
>>
File: 2025-08-31_21.44.44.png (879 KB, 1920x1017)
879 KB
879 KB PNG
jesteście team testificate czy team pillager
>>
W owych czasach żadne z nas nie wymyśliło jeszcze systemu pieniężnych łapówek, który miał potem tak stargać mi nerwy i zszargać jej moralność.
>>
Trzema innymi sposobami utrzymywałem swoją pokwitającą konkubinę w poddaństwie i w znośnym nastroju. Kilka lat wcześniej spędziła deszczowe wakacje pod kaprawym okiem panny Phalen w Appalachach, w walącym się domu wiejskim, który w zamarłej przeszłości należał do jakiegoś sękatego Haze'a.
>>
https://www.youtube.com/watch?v=bwq4XzL38_I
>>
Rudera ta stała wśród wybujałych hektarów nawłoci, na skraju bezkwietnego lasu, na końcu wiekuiście błotnistej drogi, prawie trzydzieści kilometrów od najbliższego przysiółka. Ten dom dla stracha na wróble, samotność, grząskie stare pastwiska, wiatr i rozdętą głuszę Lo wspominała z tak energiczną odrazą, że wykrzywiały jej się usta i pęczniał na wpół
>>
File: 2025-08-31_21.48.46.png (1.94 MB, 1920x1017)
1.94 MB
1.94 MB PNG
dobra wracam do domciu bo mi się gryllowane ziemniaczki kończą
>>
wystawiony z nich język. Ja zaś groziłem, iż tam właśnie spędzi ze mną na wygnaniu długie miesiące, a w razie potrzeby i lata, ucząc się pod mym kierunkiem francuskiego i łaciny, jeśli nie zmieni swej "obecnej postawy".
Pomału zacząłem cię rozumieć, Charlotto!
Lo, dziecko prostoduszne, w popłochu wczepiała się w dłoń, którą
>>
/U6Sg/0cXDxkAnPSwY7vdAQ==/;stub:no
>>
trzymałem na kierownicy, i wrzeszczała "nie!", ilekroć uciszałem tornado jej furii, zawracając w środku szosy, niby po to, żeby zawieźć ją najkrótszą drogą do owego mrocznego i posępnego domostwa. Lecz im dalej na zachód od niego odjeżdżaliśmy, tym mniej przekonująco brzmiała ta pogróżka, musiałem więc sięgnąć po inne argumenty.
>>
File: 1725358654854177.jpg (68 KB, 923x713)
68 KB
68 KB JPG
>>214388182
>wiekuiście
wiekuisty to przymiotnik czasu, a nie odległości, ktoś chciał upchnąć średnio używane słowa żeby brzmieć mądrze, a wyszedł na debila
>>
Spośród nich z jękiem najgłębszego wstydu wspominam straszenie domem poprawczym. Od początku naszej spółki miałem dość rozumu, aby pojąć, że muszę bez reszty skaptować Lo dla idei zatajania łączącego nas związku, że musi to stać się jej drugą naturą obojętne, jaką czułaby do mnie urazę i jakich jeszcze szukałaby innych przyjemności.
Chodź, pocałuj swojego staruszka mawiałem i porzuć te bzdurne dąsy.
>>
Dawniej, kiedy jeszcze uważałaś, że jestem kicio-facio [czytelnik zauważy, jakich dokładałem starań, żeby mówić językiem Lo], wśród szlochów i ochów odlatywałaś przy płytach idola swoich rówieśnych [Lo: "Mojego kogo? Mów po angielsku"]. Otóż wydawało ci się wtedy, że ten idol numer jeden twoich kumpelek ma głos całkiem jak kolega Humbert. Ale tymczasem zrobił się ze mnie twój stary, nic szczególnego, tato-marzenie, co strzeże swej wymarzonej córuni... Chere Dolores! Pragnę cię ustrzec, moja droga, przed okropnościami, jakie zdarzają się małym dziewczynkom w komórkach na węgiel i w zaułkach, a także, niestety, comme vous le savez trop bien, ma gentille, w jagodowych lasach, w pełni letniego błękitu. Wbrew wszelkim przeciwnościom pozostanę twym opiekunem i mam nadzieję, że jeśli będziesz grzeczna, jakiś sąd zalegalizuje niebawem tę opiekę. Nie zapominajmy jednak, Dolores Haze, tak zwanej terminologii prawnej, przypisującej racjonalny sens określeniu "sprośne i lubieżne pożycie". Nie jestem przestępcą seksualnym, psychopatą, który nieprzyzwoicie pozwala sobie z dzieckiem. Naprawiam w tobie to, co znieprawił Charlie Holmes, a różnice między tymi dwiema rolami są kwestią subtelnych niuansów. Jestem twoim tatulkiem, Lo. Patrz, mam tu uczoną księgę o młodych dziewczętach. Patrz, kochanie, co w niej napisano. Cytuję: normalna dziewczynka normalna, zauważ zazwyczaj bardzo pragnie dogodzić ojcu. Wyczuwa bowiem, że zwiastuje on wytęsknionego, iluzorycznego mężczyznę ("iluzoryczny" dobrze powiedziane, na Poloniusza!).
>>
>>214387340
to jedyny taki filmik
also z serii filmików o post napoleońskiej europie
>>
>>214388310
ja to rozumiem że niby stara droga ale od zawsze błotna, wciąż nieuklepana
>>
i zaleca autor tej pogodnej książki? Jeszcze jeden cytat: U
Sycylijczyków stosunki seksualne między ojcem a córką są rzeczą najzupełniej przyjętą, a dziewczyny pozostającej w takim związku bynajmniej nie otacza pogarda społeczności. Bardzo szanuję Sycylijczyków, znakomitych sportowców, znakomitych muzyków i w ogóle znakomitych, prostolinijnych ludzi, Lo, no i wspaniałych kochanków. Ale bez dygresji. Parę dni temu czytaliśmy w gazetach jakieś banialuki o tym, jak to pewien jegomość w sile
wieku przyznał się do obrazy moralności, gdy udowodniono mu, że pogwałcił
>>
Akt Manna, przewożąc dziewięcioletnią dziewczynkę przez granicę stanową w celach niemoralnych, jakiekolwiek są to cele. Droga Dolores! Nie masz dziewięciu lat, lecz prawie trzynaście, i nie radziłbym ci uważać się za moją międzystanową niewolnicę, a nad Aktem Manna ubolewam, łatwo bowiem staje się przedmiotem koszmarnej gry słów, owej zemsty, którą Bogowie Semantyki wywierają na Filistrach o ciasnych rozporkach. Jestem twoim ojcem i owszem, mówię po angielsku, no i cię kocham... Na koniec rozważmy, co będzie, jeśli ty, nieletnia, oskarżona o naruszenie czystości moralnej dorosłego w szacownym zajeździe, poskarżysz się policji, że cię porwałem i zgwałciłem? Załóżmy, że ci uwierzą. Nieletnia, która dopuszcza, aby osobnik powyżej dwudziestego pierwszego roku życia poznał ją cieleśnie, wplątuje swą ofiarę w gwałt na małoletniej lub stosunek analny drugiego stopnia, to już kwestia techniki; maksymalna kara wynosi dziesięć lat. Idę więc do więzienia. No i dobrze. Idę do więzienia. A co z tobą, moja sierotko? Masz więcej szczęścia. Trafiasz pod skrzydła departamentu Opieki Społecznej -
>>
>>214388465
>>214388420
Ile stron pozostało do skopiowania i wklejenia?
>>
czyli chyba dość marne przed tobą widoki. Miła, ponura matrona w typie panny Phalen, ale sztywniejsza i niepijąca, zabierze ci szminkę i fikuśne szmatki. Koniec z włóczęgą! Nie wiem, czy kiedykolwiek słyszałaś, co mówią przepisy o niesamodzielnych, porzuconych, niepoprawnych i występnych dzieciach. Podczas gdy ja będę stał, oburącz wczepiony w kraty, tobie, szczęśliwie porzuconemu dziecku, dadzą do wyboru kilka różnych, lecz w sumie prawie identycznych miejsc zamieszkania: dom poprawczy, ośrodek zatrzymań, izba dziecka lub jeden z tych świetnych zakładów opiekuńczych dla dziewcząt, w których wychowanki robią na drutach i śpiewają hymny, a w niedzielę dostają zjełczałe naleśniki. Tam właśnie trafisz, Lolito moja Lolita, ta Lolita opuści swego Katullusa i trafi do zakładu, bo taki już los krnąbrnych dziewczynek. Mówiąc prościej, jeśli nasz wspólny sekret się wyda, wpadniesz w łapy analityków i dydaktyków, mój kotku, c'est tout.
Zamieszkasz, moja Lolita zamieszka (chodź no tu, mój brązowy kwiatku) w brudnej sypialni, z trzydziestoma dziewięcioma innymi frajerkami (nie, pozwól mi, proszę), pod nadzorem ohydnych matron. Takie są fakty, taki masz wybór. Nie sądzisz, że w tych okolicznościach Dolores Haze powinna raczej trzymać się swojego starego?
Wbijając jej to wszystko do głowy zdołałem ją zastraszyć, bo mimo pewnej zuchwałej żywości obejścia i nagłych błysków dowcipu nie była dzieckiem aż tak inteligentnym, jak można by przypuszczać na podstawie samego ilorazu.
>>
>>214387340
>coom asmr-u
pewnie po prostu cię boli dupa że nie wszyscy są takimi podludźmi jak ty i próbujesz skompromitować dobry kanał
>>
Jeśli jednak udało mi się zbudować ten fundament sekretnego wspólnictwa i współwiny, z dużo mniejszym powodzeniem starałem się dbać o jej dobry humor. Co rano podczas naszej rocznej podróży musiałem wymyślać jakąś perspektywę, szczególny punkt w przestrzeni i czasie, żeby ku niemu wybiegała myślą, bo tylko w ten sposób mogła doczekać pory snu. W
przeciwnym razie, bez celu, który kształtowałby go i podtrzymywał, szkielet
>>
pls bump frens
>>214388495
>>214388495
>>214388495
>>
File: 1725788091499629.jpg (52 KB, 735x513)
52 KB
52 KB JPG
>mc z waifu modem
opinie?
>>
jej dnia obwisał i zapadał się. Celem mogło być cokolwiek latarnia morska w Wirginii, naturalna jaskinia w Arkansas z urządzonym w niej barem, kolekcja broni i skrzypiec gdzieś w Oklahomie, kopia groty z Lourdes w Luizjanie, szmatławe fotki z okresu gorączki złota, które wystawiało muzeum w pewnej miejscowości wypoczynkowej w Górach Skalistych obojętne, co, lecz coś takiego istnieć musiało, musiało tkwić przed nami niczym stała gwiazda, choć z góry wiedziałem, że ledwie dotrzemy na miejsce, Lo najpewniej od razu zacznie symulować torsje.
>>
kurde zgubiłem się bo dawno w ten świat nie grałem a mapka którą mam ze sobą nie sięga do bazy...
>>214388604
nie jestem fanem bo dla mnie mc to gra stricte dla samotnika
jeden steve kontra nieznany tajemniczy świat
nawet nie zbieram żadnych zwierzaków poza hodowlanymi - zero psów kotów czy papug
>>
>>214388490
połowa za nami
>>
Zaprzęgając do pracy geografię Stanów Zjednoczonych całymi godzinami starałem się jak mogłem dać Lolicie wrażenie, że "dokądś jedziemy", zdążamy do konkretnego punktu przeznaczenia, ku jakiejś niezwykłej rozkoszy. Nigdy przedtem nie widziałem takich gładkich, przyjaznych dróg jak te, które teraz promieniście rozpościerały się przed nami, kładąc się na zwariowanym kilimie czterdziestu ośmiu stanów. Łapczywie pochłanialiśmy długie autostrady, w niemym zachwycie sunęliśmy po ich lśniących, czarnych parkietach. Lo nie tylko nie dostrzegała uroków krajobrazu, lecz reagowała wściekłą niechęcią, ilekroć zwracałem jej uwagę na ten czy ów czarujący detal; sam zresztą nauczyłem się zauważać je dopiero po dłuższym obcowaniu z delikatnym pięknem, stale obecnym na marginesie naszej niezasłużonej podróży. Pewien paradoks myślenia obrazami sprawił, że przeciętny sielski pejzaż północnoamerykańskiej niziny brałem zrazu z dreszczem rozbawionego rozpoznania za coś swojskiego, a to z powodu malowanych cerat, które dawniej sprowadzano z Ameryki i wieszano nad umywalkami środkowoeuropejskich pokoi dziecinnych, iżby w porze dobranocki fascynowały senne dziecko wsiową zielenią widoczków, przedstawiających skędzierzawioną nieprzeniknioność drzew, stodołę, bydło, strumyk, mętną biel niewyraźnych sadów w pełni rozkwitu i może jeszcze kamienny murek lub wzgórza z zielonawego gwaszu. Pierwowzory owych elementarnych rustykalizmów wydawały się jednak oku tym bardziej obce, im bliżej je poznawałem. Za zaoraną równiną, za dachami jak zabawki powoli niebo napływało daremną urodą, niskie słońce w platynowej mgiełce o ciepłym odcieniu obranej brzoskwini nasycało górny skraj dwuwymiarowej, gołębioszarej chmury, która stapiała się z dalekim, miłosnym oparem.
>>
>>214388718
incel gierka powiadasz
>>
>>214388740
właśnie volcel
>>
Niekiedy spośród równinnego bezmiaru kroczyły ku nam ogromne drzewa, aby stanąć zakłopotaną gromadką przy drodze i rzucić odrobinę humanitarnego cienia na stół do pikników, wokół którego brunatna ziemia upstrzona była
cętkami słońca, spłaszczonymi szklankami z tektury, skrzydlakami i zużytymi szpatułkami od lodów. Moją niewybredną Lo, ochoczą użytkowniczkę przydrożnych udogodnień, czarowały szyldziki na drzwiach szaletów -
>>
>>214388763
hmm... trvcel...
>>
>>214387844
to nie musisz się nawet bawić w żadne automatyczne farmy, bambus rośnie na tyle szybko i jest na tyle łatwy w zbiorze (mieczem), że wystarczy ci ekstensywna uprawa na granicy renderowanego obszaru

Tylko pomyśl jakie bogactwo będziesz w stanie zakumulować, jeśli tylko połączysz swoje pole kolejką gospodarczą z miejscem w którym przetrzymujesz handlarzy. Każdy wagonik ze skrzynką będzie przenosić bambus o wartości 57 szmaragdów, równowartość kilku godzin w kopalni.

A teraz wyobraź sobie, że zamiast samemu przerabiać bambus na patyki, użyjesz craftera i dispensera, by stworzyć mechanizm który przerobi całość za ciebie, automatycznie wyrzuci patyki do wagonika i przetransportuje je do miejsca handlu
>>
Chłopcy-Dziewczęta, John-Jane, Jaś-Małgosia, a nawet Koziołek-Kózka; ja tymczasem, zagubiony w artystycznym rozmarzeniu, kontemplowałem rzetelną jaskrawość urządzeń stacji benzynowej na tle wspaniałej zieleni dębów lub dalekie wzgórze, które gramoliło się poharatane, lecz wciąż nieposkromione z usiłującego je połknąć rolniczego rozpasania.
>>
Nocami wysokie ciężarówki obsypane kolorowymi lampkami, niby potwornie zolbrzymiałe choinki gwiazdkowe, wyłaniały się z ciemności i grzmiąc mijały zapóźniony mały sedan. Nazajutrz rzadko zaludnione niebo, które skwar pozbawiał błękitu, znów topniało nad nami, a Lo wołała pić i policzki z werwą klęsły jej nad słomką, a w aucie panował żar jak w piecu, gdy z powrotem wsiadaliśmy, a przed nami migotała droga z odległym samochodem, który niczym miraż zmieniał kształt w bijącym od nawierzchni wściekłym blasku i jakby momentami zawisał, po staroświecku kanciasty i wysoki, w upalnej mgle. Gdy tak zmierzaliśmy na zachód, pojawiły się kępy czegoś, co mechanik z warsztatu nazywał "bylicą", potem tajemnicze kontury stołowych wzgórz, po nich czerwone urwiska spryskane atramentowymi kleksami jałowców, później łańcuch górski, bez przechodzący w błękit, a błękit w sen, i wreszcie pustynia powitała nas nieustępliwą wichurą, kurzem, cierniami szarych krzewów i wstrętnymi strzępkami papierowych chusteczek, udającymi blade kwiaty na kolcach udręczonych wiatrem, zwiędłych pędów wzdłuż autostrady; pośrodku której stały czasem prostaczki krowy, zastygłe w pozie (ogon w lewo, białe rzęsy w prawo) sprzecznej z wszelkimi ludzkimi zasadami ruchu drogowego.
>>
>>214388601
gorące (jestem jedynakiem)
>>
>>214388798
właśnie tego nie lubiłem w vanilla minecampfie
nie musisz budować farmy surowców nie musisz robić niczego co nie chcesz oprócz jebanego obozu dla villagerów bo bez książek nic nie zrobisz
>>
Adwokat mi radził, żebym jasno i szczerze opisał szlak, który przebyliśmy, i chyba zbliża się moment, gdy nie wykręcę się już od tego mozołu. Licząc z grubsza, w ciągu owego szalonego roku (od sierpnia 1947 do sierpnia 1948Ď) nasza trasa zaczęła się serią spiral i wężyków w Nowej Anglii, aby potem zakosami poprowadzić nas na południe, raz w górę, raz w dół, to na wschód, to na zachód; wbiła się głęboko w ce qu'on appelle Dixieland, ominęła Florydę, bo tam właśnie bawili Farlowowie, ostro skręciła na zachód, ruszyła zygzakiem przez strefę kukurydzy i strefę bawełny (obawiam się, Clarence, że nie brzmi to zbyt jasno, ale nie zachowałem z tego okresu żadnych notatek, dokładność swych wspomnień mogę więc sprawdzać tylko za pomocą makabrycznie pokiereszowanego przewodnika w trzech tomach, który mógłby od biedy symbolizować moją zszarpaną, złachmanioną przeszłość); dwukrotnie przecięła Góry Skaliste, powlokła się w maruderskim rytmie przez pustynie Południa, gdzie też przezimowaliśmy; oparła się o Pacyfik, skręciła na północ wśród bladego puchu bzów kwitnących wzdłuż leśnych dróg; prawie dosięgła granicy kanadyjskiej; po czym powiodła nas dalej na wschód, przez ziemie płodne i ziemie jałowe, z
>>
File: 1750516546781165.jpg (351 KB, 1593x2048)
351 KB
351 KB JPG
>>214388880
>>
File: 1742589257522384.jpg (158 KB, 1280x1790)
158 KB
158 KB JPG
szukam tego obrazka w stylu na apel ubierzcie się l'egancko
>>
File: 1735557817357667.jpg (495 KB, 2048x2048)
495 KB
495 KB JPG
czwórki w tym tygodniu będą
>>
powrotem w strefę wielkich upraw, omijając mimo piskliwych skarg małej Lo rodzinne jej miasteczko w rejonie rodzącym kukurydzę, węgiel i wieprze; i wreszcie wróciła na łono Wschodu, aby utknąć w Beardsley, mieście uniwersyteckim.
Zgłębiając dalszy ciąg niniejszej historii czytelnik winien zachować w pamięci nie tylko ogólną, wyżej naszkicowaną marszrutę z całym mnóstwem marginalnych meandrów i turystycznych potrzasków, bojaźliwych zboczeń i narowistych wiraży lecz i fakt, że nie była to bynajmniej leniwa partie de plaisir, ale trudny, pokrętny, teleologiczny rozrost, który za jedyną raison d'etre (znamienne są te francuskie klisze) miał podtrzymywanie znośnego humoru mej towarzyszki między jednym pocałunkiem a drugim.
Gdy tak kartkuję swój sponiewierany przewodnik, powraca niewyraźne wspomnienie tego Magnoliowego Ogrodu gdzieś na południu, który kosztował
mnie cztery dolary, a według reklamy zamieszczonej w tymże przewodniku wart był zwiedzenia z trzech powodów: ponieważ John Galsworthy (martwo urodzony pisarzyna) sławił go jako najpiękniejszy ogród świata; ponieważ w roku
Baedeker dał mu jedną gwiazdkę: i wreszcie, ponieważ... O, Czytelniku, Mój Czytelniku, zgadnij!... ponieważ dzieci (a czyż, do kroćset, moja Lolita nie była dzieckiem!) "z blaskiem w oczach i z poszanowaniem wędrują przez ten przedsionek Nieba, chłonąc piękno, które może zaważyć na całym ich życiu".
Nie na moim stwierdziła ponura Lo, sadowiąc się na ławce, z farszem dwóch gazet niedzielnych na swym lubym łonie.
>>
File: 1775982315587133.png (1.16 MB, 850x1020)
1.16 MB
1.16 MB PNG
>>214388887
mental biednego polaka robotnika
>>214388798
mental bogatego żyda przemysłowca
>>
File: 1753073478577198.jpg (362 KB, 854x1200)
362 KB
362 KB JPG
ughhhh BIAŁY BYK idzie spać
>>
File: 1741352983373735.png (35 KB, 400x248)
35 KB
35 KB PNG
>>214388604
z jednej strony wygląda na peak mc z drugiej w praktyce niekomfortowo sie czuje rpiąc
>>
>>214389003
porno kurwom jest
>>
Zbadaliśmy po kilkakroć całą paletę amerykańskich restauracji przydrożnych, poczynając od skromnego "Jadła" pod jelenią głową (z ciemnym śladem długiej łzy w wewnętrznym kąciku oka), z "dowcipnymi" pocztówkami w typie późnego Kurortu, z rachunkami nadzianymi na szpic, z kolistymi cukierkami z syropu kukurydzianego, z okularami słonecznymi, z niebiańskimi wizjami melb zrodzonymi z wyobraźni autorów reklam, z połówką czekoladowego tortu pod kloszem i z kilkoma okropnie doświadczonymi muchami, które łażą zygzakiem po lepkiej cukiernicy na szubrawym szynkwasie; przeciwległy koniec tej skali wyznaczał drogi lokal: przyćmione światła, groteskowo tandetne obrusy, niefachowi kelnerzy (świeżo zwolnieni więźniowie albo studenci), dereszowaty grzbiet aktorki filmowej, sobole brwi jej aktualnego partnera, orkiestra trębaczy w krzykliwych garniturach.
Zwiedziliśmy największy stalagmit świata w jaskini, do której trzy południowowschodnie stany przybyły na zlot rodzinny; wstęp w zależności od wieku: dorośli za dolara, podfruwajki za sześćdziesiąt centów. I
>>
https://www.youtube.com/watch?v=a0vXhwYDfOA
coście skurwysyny uczyniły z tą krainą
>>
>>214388798
eh weź przestań już tyle mam zaplanowanych projektów
podziemne uprawy niezbędnych roślin ze zautomatyzowanym zbiorem
wioska wokół bazy z odpowiednim budynkiem dla każdej potrzeby i villagerem w środku (oczywiście wymaksowanym najlepszym trade-em)
otoczyć cały rejon bazy wieżami obserwacyjnymi na wzgórzach
spływ rzeką do morza i latarnie po drodze wyznaczające szlak
takie tam
i tak pewnie nic z tego nie wyjdzie bo mi się znudzi bo 2 dniach i wrócę do mc dopiero za pół roku
>>
upamiętniający bitwę pod Blue Licks granitowy obelisk tudzież pobliskie muzeum ze starymi kośćmi i indiańską ceramiką. Lo za dziesięć centów, jakże przystępnie. Współczesną chatę z bali, śmiało podszywającą się pod tę dawną, w której urodził się Lincoln. Głaz z tabliczką ku pamięci autora
>>
File: 1742592976283567.png (236 KB, 600x692)
236 KB
236 KB PNG
>>214388969
>>
"Drzew" (dotarliśmy tymczasem do Poplar Cove w Północnej Karolinie, drogą, którą mój łagodny, wyrozumiały, tak zazwyczaj powściągliwy przewodnik gniewnie określa jako "bardzo wąską, fatalnie utrzymaną", a ja podpisuję się pod tym, choć nie jestem wielbicielem Kilmera. Z wynajętej motorówki prowadzonej przez starszawego, lecz wciąż jeszcze odrażająco przystojnego Rosjanina z Białej Gwardii, podobno barona (Lo zwilgotniały dłonie, małej głuptasce), który znał niegdyś w Kalifornii starego poczciwego Maksimowicza i Walerię, zdołaliśmy dostrzec niedostępną "kolonię milionerów" na wyspie gdzieś u brzegów Georgii. Ponadto zwiedziliśmy: kolekcję widokówek z fotografiami europejskich hoteli w muzeum poświęconym wszelkim rodzajom hobby w pewnej miejscowości wypoczynkowej w Missisipi, przy której to okazji zalała mnie gorąca fala dumy, bo wypatrzyłem kolorowe zdjęcie ojcowskiej "Mirany" z pasiastymi markizami i z flagą powiewającą nad wierzchołkami wyretuszowanych palm. No i co z tego? spytała Lo, spoglądając z ukosa na opalonego właściciela drogiego auta, który zaszedł w ślad za nami do Zameczku Zamiłowań. Zabytki ery bawełnianej. Las w Arkansas, a na jej brązowym ramieniu wypukłe fioletoworóżowe obrzmienie (robota jakiejś kąśliwej muszki), z którego wypuściłem piękny, przejrzysty jad, wziąwszy je między długie paznokcie kciuków, i ssałem, aż do syta opiłem się pikantną krwią. Bourbon Street (w mieście zwanym Nowym Orleanem), gdzie na chodnikach, twierdził wciąż ten sam przewodnik, "widuje się murzyniaków, którzy gwoli [podobało mi się to "gwoli"] uciechy przechodniów częstokroć ["częstokroć" podobało mi się jeszcze bardziej]
>>
>>214389003
>mental biednego polaka robotnika
nie bo mam wgranego moda w którym buduje wielkie wiertła i kopię cały dzień
>>
stepują za garść bilonu" (to mi dopiero zabawa), a "w mnóstwie dyskretnych lokalików nocnych kłębi się tłum gości" (niecnoty!). Kolekcje pogranicznej spuścizny. Przedwojenne domy z balkonami o balustradach z kutego żelaza i schodami ręcznej roboty, w stylu tych, po których w dostatnim Technicolorze zbiegają filmowe damy z pocałunkiem słońca na ramionach, unosząc jedynym w swoim rodzaju gestem dwóch drobnych rączek przód falbaniastych spódnic, podczas gdy oddana Murzynka kiwa głową, stojąc na górnym podeście. Fundacja Menningera, klinika psychiatryczna: ot tak, dla hecy. Spłacheć gliny pięknie stoczonej erozją; i kwiaty juki, takie czyste, takie woskowe, lecz oblezione przez roje białych, pełzających much. Independence w Missouri, początek Starego Szlaku do Oregonu; i Abilene w Kansas, siedziba Rodeo Dzikiego Billa Jakiegośtam. Dalekie góry. Bliskie góry. I znowu góry; niebieskawe piękności, wiecznie nieosiągalne albo wiecznie przeistaczające się w kolejne zamieszkane wzgórza; południowo-wschodnie pasma, wysokościowe fiaska, jeśli mierzyć je w kategoriach alpejskich; szare kamienne kolosy żyłkowane śniegiem, przeszywające serce i niebo, nieubłagane szczyty
>>
Bliskość zawsze będzie stanowić zagrożenie dla mężczyzny, który nigdy nie czuł się bezpiecznie w okresie dorastania.
>>
wyrastające znikąd na zakręcie autostrady; zalesione ogromy w kolczugach z ciemnych jodeł pedantycznie łączonych na zakładkę, gdzieniegdzie przesianych bladymi obłoczkami osiki; formacje lilaróż, faraońskie, falliczne, "tak prehistoryczne, że słów brak" (głos zblazowanej Lo); samotne ostańce czarnej lawy; góry wczesną wiosną, porośnięte wzdłuż kręgosłupa słonięcym puszkiem; góry u schyłku lata, skulone, podwinęły masywne egipskie członki pod fałdy smagłego pluszu zżartego przez mole; wzgórza z owsianki upstrzone zielonymi, krągłymi dębami; ostatnia ryża góra z gęstym dywanem lucerny u podnóża.
>>
File: jezus christ insta.png (100 KB, 613x757)
100 KB
100 KB PNG
Albo umrę samotny, albo sprzedam swoją duszę Żydom, żeby zdobyć partnerkę...
>>
File: 1741845627403007.jpg (15 KB, 256x256)
15 KB
15 KB JPG
>>214389076
o jest jahahaha
>>
Poza tym zwiedziliśmy: Małe Jezioro Lodowcowe gdzieś w Kolorado, i zaspy śnieżne, i poduszeczki alpejskich kwiatuszków, i znowu śnieg; po którym Lo w czapce z czerwonym daszkiem zjeżdżać usiłowała, i piszczała, i dostała śnieżkami od jakichś młokosów, i odpłaciła im pięknym za nadobne, comme on dit. Szkielety spalonych osik, kępy niebieskich kwiatów o strzelistych łodygach. Rozmaite detale malowniczej trasy. Setki malowniczych tras, tysiące Niedźwiedzich Strumieni, Sodowych Zdrojów, Malowanych Kanionów.
Teksas, równina rażona suszą. Kryształowa Komnata w najdłuższej jaskini świata, dzieci poniżej lat dwunastu darmo, Lo jako młoda branka. Kolekcja rzeźb domowego wyrobu pewnej miejscowej damy, nieczynna w zgnębiony poniedziałkowy ranek, kurz, wiatr, kraina uwiądu. Park Poczęcia w mieście nad meksykańską granicą, której nie śmiałem przekroczyć. Tam i gdzie indziej setki szarych kolibrów wśród zmierzchu sondowały krtanie majaczących kwiatów. Shakespeare, miasto-widmo w Nowym Meksyku, gdzie złoczyńca Bill Rusek malowniczo zawisł na szubienicy przed siedemdziesięciu laty. Wylęgarnie narybku. Ludzkie osiedla w ścianach urwisk. Mumia dziecka (indiańska rówieśniczka Florentyny Bea). Nasz dwudziesty Piekielny Kanion.
>>
>>214389172
żydzi nie chcą byś miał partnerkę
to koniec
>>
Nasza pięćdziesiąta Brama do tego czy owego fide niezawodnego przewodnika, który zdążył tymczasem postradać okładkę. Kleszcz w moim kroczu. Zawsze ta sama trójca starców w kapeluszach i szelkach, zbijająca bąki w letnie popołudnie pod drzewami koło publicznej fontanny. Mglisty błękitny widok nad poręczą na górskiej ścieżce i plecy napawającej się nim rodziny (a Lo gorąco, radośnie, szaleńczo, namiętnie, z nadzieją, bez nadziei zaszeptała:
"Patrz, to państwo McCrystal, błagam, zagadajmy do nich, błagam" -
zagadajmy do nich, czytelniku! "błagam! Zrobię wszystko, co zechcesz, och, błagam cię..."). Indiańskie tańce obrzędowe, stuprocentowa komercja.
ART: Amerykańskie Ruszta Teflonowe. Nieunikniona Arizona, puebla, tubylcze malarstwo naskalne, trop dinozaura w pustynnym kanionie odciśnięty trzydzieści milionów lat temu, kiedy byłem mały. Kościsty blady chłopak, metr osiemdziesiąt wzrostu, ruchliwe jabłko Adama, gapi się na Lo i jej pomarańczowo-brązowy brzuch, który pięć minut później pocałowałem, chłopcze. Zima na pustyni, wiosna na pogórzu, migdały w rozkwicie. Reno, okropne miasto w Nevadzie, którego życie nocne miało być "kosmopolityczne i dojrzałe". Wytwórnia win w Kalifornii, z kościołem w kształcie antałka.
Dolina śmierci. Zamek Scotty'ego. Dzieła Sztuki, które latami gromadził
>>
>>214389224
A co z Discordem? Wielu młodych ludzi korzysta tutaj z Discorda lub snapchata.
>>
niejaki Rogers. Brzydkie wille przystojnych aktorek. Ślad stopy R.L.
Stevensona na zboczu wygasłego wulkanu. Misja Dolores: dobry tytuł książki.
>>
>>214389276
a nie mówiłeś że w turcji discorda banned?
>>
Jprdle szwagier dostał na urodziny zdrapki z totolotka a że było tego sporo to poprosił wszystkich o pomoc w drapaniu. Jego dziewczyna lvl ok25 wyjęła iPhona i po zdrapaniu pytała #chatgpt czy jest jakaś wygrana bo nie potrafiła ogarnąć instrukcji składającej się z dwóch zdań na kuponie. Jeszcze wpadła w euforię jak chat jej błędnie powiedział, że wygrała 70 000 zł z jednego kuponu.
Przecież jak ja będę stary to młodych będę bez problemu naciągał "na dziadka" tak jak teraz się naciąga "na wnuczka". Kolejne pokolenia będą totalnie bezmyślne.
>>
znowu mam delusions of grandeur
>>
Festony wyrzeźbione z piaskowca przez przypływ. Mężczyzna, którego nieokiełznany atak epilepsji powalił na ziemię w stanowym parku Russian Gulch. Niebieskie jak niebo Jezioro Kraterowe. Wylęgarnia narybku w Idaho i więzienie stanowe tamże. Posępny Park Yellowstone i jego barwne gorące źródła, miniaturowe gejzery, tęcze musującego błota symbole mojej namiętności. Stado antylop w rezerwacie zwierzyny. Nasza setna jaskinia, dorośli po dolarze, Lolita za pięćdziesiąt centów. Zameczek, który pewien markiz francuski wybudował w Północnej Dakocie. Kukurydziany Pałac w Południowej; i ogromne głowy prezydentów rzeźbione w wyniosłym granicie.
Kobieta z brodą ujrzała naszą reklamę i wnet ktoś poślubił niezwykłą tę damę. Zoo w Indianie, w którym mrowie małp mieszkało na betonowej kopii flagowego okrętu Krzysztofa Kolumba. Miliardy martwych albo dogorywających jętek o rybim odorze w każdym oknie każdej restauracji czy baru wzdłuż okropnego piaszczystego wybrzeża. Tłuste mewy na głazach widziane z promu
"Miasto Cheboygan", którego brunatny, wełnisty dym wypiętrzał się i zapadał
>>
znowu jestem wkurwiony
>>
>>214389302
goodbyedpi
>>
>>214389345
młodzi bawią się w takie rzeczy?
>>
nad własnym zielonym cieniem, pełznącym po akwamarynowym jeziorze. Motel z rurą wentylatora przeprowadzoną pod miejskim ściekiem. Dom Lincolna, w znacznej mierze falsyfikat, z księgami pamiątkowymi i meblami "z epoki", które większość zwiedzających z nabożeństwem brała za jego osobistą własność.
>>
File: 1739442057556532.jpg (1.8 MB, 2016x2425)
1.8 MB
1.8 MB JPG
odpalam ruin explorers
>>
>>214388733
>>214388621
>>214388566
>>214388513
ciekawe bo ta część wygląda jakby pisał ją ktoś zupełnie inny niż pierwsze strony tego syfu, zupełnie inny styl pisania, różnica jest ogromna
>>
Zdarzały nam się kłótnie, mniejsze i większe. Największe miały miejsce: w Koronkowych Chatach w Wirginii; na Park Avenue w Little Rock, niedaleko szkoły; na Przełęczy Milnera w Kolorado, 3850 metrów nad poziomem morza; na rogu Siódmej Ulicy i Centralnej Alei w Phoenix w Arizonie; na Trzeciej Ulicy w Los Angeles, ponieważ w kasie zabrakło biletów do jakiegoś tam studia filmowego; w motelu "Cień Topoli" w Utah, gdzie sześć pokwitających drzewek ledwie przerastało moją Lolitę, a ona spytała, a propos de rien, jak długo jeszcze będziemy mieszkać w dusznych campingach i wyczyniać razem różne świństwa, nigdy nie postępując jak zwyczajni ludzie? W Burns w Oregonie, na rogu Północnego Broadwayu i Zachodniej Washingtona, naprzeciwko sklepu spożywczego "Safeway". W jakimś miasteczku w Dolinie Słońca w Idaho, przed ceglanym hotelem, w którego ścianach przyjemnie się przeplatały cegły blade i rumiane, a po drugiej stronie ulicy topola omiatała swym ciekłym cieniem dwuszereg miejscowych prymusek. W bylicznej głuszy, między Pinedale a Farson. Gdzieś w Nebrasce, na Głównej, koło banku First National, założonego w 1889, skąd widać było przejazd przez tory kolejowe w głębi ulicy, a dalej białe piszczałki organowe silosa mnogiego.
>>
>>214389383
miej na względzie że czytasz tłumaczenie
>>
jestem wkurwiony bo nie umiem rysowac
>>
Oraz na rogu McEwena i Wheatona, w mieście w Michigan noszącym jego imię.
Poznaliśmy ten dziwny gatunek przydrożny, Człowieka z Autostopu, znanego nauce jako Homo pollex, we wszystkich jego licznych podgatunkach i
postaciach, takich jak: skromny żołnierz, cały wypucowany, który czeka ze spokojem, spokojnie świadom wiatycznego powabu munduru; uczeń, co chce przejechać dwie przecznice; morderca, co chce przejechać trzy tysiące kilometrów; tajemniczy, nerwowy, niemłody jegomość z nowiutką walizką i przystrzyżonym wąsem; pełen optymizmu tercet Meksykanów; student obnoszący brudne ślady wakacyjnej pracy pod gołym niebem nie mniej dumnie niż nazwę sławnej uczelni, której litery tworzą łuk na torsie bluzy od dresu; dama zrozpaczona, bo właśnie wysiadł jej akumulator; schludne, bladolice bestie o lśniących włosach i rozbieganym spojrzeniu, w krzykliwych koszulach i marynarkach, z prawie priapicznym wigorem wystawiające prężne kciuki, żeby kusić nimi samotne kobiety lub nieudacznych komiwojażerów nękanych dziwnymi chętkami.
Weźmy go często prosiła Lo, starym zwyczajem trąc jednym kolanem o drugie, gdy jakiś wybitnie odstręczający pollex, mój rówieśnik jak ja szeroki w barach, ze swoją face a claques bezrobotnego aktora szedł tyłem, niemal prosto pod koła naszego wozu.
>>
>>214389366
tak. vpn,dns...są ekspertami w dziedzinie internetu, ponieważ większość współczesnych stron internetowych jest tutaj blokowana.
>>
O, musiałem mieć na oku małą Lo, wiotką Lo! Zapewne dzięki nieustannej gimnastyce miłosnej promieniała mimo bardzo dziecinnego wyglądu jakąś osobliwą, omdlewającą poświatą, która mechaników, posługaczy hotelowych, urlopowiczów, zbirów w luksusowych autach, debili grających debla na rudych kortach przyprawiała o ataki chuci co może i łechtałoby moją próżność, gdyby nie wzniecało zazdrości. Mała Lo sama bowiem czuła tę swoją poświatę, często więc przyłapywałem ją coulant un regard w stronę jakiegoś sympatycznego samca, blachotłuka o żylastym, złocistobrunatnym przedramieniu, z bransoletą zegarka na nadgarstku, i ledwie odwróciłem się tyłem, żeby pójść po lody dla Lo, a już słyszałem, jak ona i ponętny monter intonują istną pieśń miłosną skomponowaną z dowcipasów.
Kiedy w trakcie dłuższych postojów odpoczywałem czasem w łóżku po szczególnie gwałtownym poranku i z dobroci uśpionego serca pozwalałem jej -
humanitarny Hum! pójść z bezbarwną małą Mary i jej ośmioletnim braciszkiem, potomstwem sąsiada z motelu, do różanego ogrodu lub biblioteki dla dzieci po drugiej stronie ulicy, wracała spóźniona o całą godzinę, bosa Mary wlokła się daleko w tyle, a chłopczyk zjawiał się w postaci dwóch dryblasów, złotowłosych osiłków z liceum, same mięśnie i rzeżączka.
>>
File: 1731301545449647.png (136 KB, 460x495)
136 KB
136 KB PNG
>>214389458
rozumiem
>>
zmuś człowieka do kanibalizmu a będzie ekspertem w gotowaniu
>>
Czytelnik bez trudu sobie wyobrazi, co odpowiadałem swojej pieszczoszce na pytanie zadane dość niepewnie, przyznam czy może pójść z Carlem i Alem na tor wrotkarski.
>>
File: GtSl8OBXUAA8YGz.jpg (144 KB, 1079x1522)
144 KB
144 KB JPG
>>214388946
Belle mogłaby mnie pogryźć nie powiem gdzie
>>
nie chce mi sie kurwa zyc
>>
/wL2s0IEtd6GNgrLSynZ4NA==/;stub:no
>>
Pamiętam, jak w wietrzne, pełne kurzu popołudnie pierwszy raz puściłem ją na taki tor. Powiedziała, okrutna, że jeśli z nią pójdę, to się wynudzę, bo tę porę dnia zarezerwowano dla nastolatków. Z zażartego sporu wynikł
>>
ZAJEBAŁEM MAŁEJ W NOS
I PUŚCIŁEM GAZ
MAŁA SPÓJRZ NA SWOJĄ TWARZ
W SIŃCACH WIDAĆ TWÓJ BLASK
>>
kompromis: zostałem w aucie, wśród innych (pustych) aut stojących przodem do toru krytego płóciennym dachem, ale pozbawionego ścian, po którym mniej więcej pięćdziesięcioro młodych ludzi, wielu z nich parami, krążyło bez
>>
końca przy dźwiękach muzyki mechanicznej, gdy wiatr srebrzył drzewa. Dolly miała na sobie dżinsy i białe buty z wysoką cholewką, tak jak większość dziewcząt. Liczyłem kolejne rundy kłębiącego się tłumu i nagle gdzieś mi znikła. Kiedy znów przede mną przejechała, towarzyszyło jej trzech łobuzów
a dopiero co słyszałem, jak stojąc po zewnętrznej stronie bandy recenzowali wdzięki rozmaitych wrotkarek, drwiąc z pewnego uroczego, długonogiego stworzenia, które przyszło w czerwonych szortach zamiast w tych jakichś dżinsach czy innych teksasach.
W punktach kontrolnych przy autostradach u wjazdu do Arizony lub Kalifornii kuzyn policjanta wpatrywał się w nas tak bacznie, że moje biedne serce zaczynało dygotać. "Wieziecie miód albo jakieś inne niebo w gębie?" -
>>
pytał, a ta słodka idiotka za każdym razem dostawała chichotek. Wzdłuż nerwu optycznego jeszcze wibruje mi następująca wizja: Lo jedzie wierzchem
>>
a gdyby tak kupić minivana i w nim mieszkać
>>
ogniwo w łańcuchu jeźdźców podczas wycieczki konnym szlakiem: podryguje, sunąc stępa, z przodu ma jakąś starszą panią, a z tyłu niedzielnego kowboja o czerwonym karku i sprośnych myślach; za kowbojem jadę ja, i nienawidzę jego tłustych pleców w kwiaciastej koszuli bardziej zajadle niż kierowca nienawidzi powolnej ciężarówki na górskiej drodze. W schroniskach narciarskich patrzyłem, jak odpływa, niebiańska i samotna, na eterycznym wyciągu, coraz wyżej, ku migoczącemu szczytowi, gdzie roześmiani sportowcy nadzy od pasa w górę czekają na nią, na nią.
W każdym z miast, w których się zatrzymywaliśmy, rozpytywałem z europejską uprzejmością o współrzędne pływalni, muzeów, miejscowych szkół, liczbę uczniów w najbliższej szkole i tym podobne; w porze odjazdu szkolnego autobusu, z twarzą uśmiechniętą i targaną dyskretnym drganiem (odkryłem ten tic nerveux, bo okrutna Lolita pierwsza zaczęła go przedrzeźniać) parkowałem wóz w strategicznym punkcie i mając u boku swoją wagarowiczkę patrzyłem na dzieci wychodzące po lekcjach widok niezawodnie piękny. Wkrótce znudziło to moją tak łatwo nudzącą się Lo, ponieważ zaś odznaczała się dziecięcym brakiem wyrozumiałości wobec cudzych zachcianek, mieszała z błotem mnie i moje pragnienie, żeby czuć jej pieszczoty, gdy błękitnookie bruneteczki w błękitnych szortach, rude w zielonych bolerkach i te jakby zatarte, płowe chłopczyce w spłowiałych spodniach będą nas mijać w słońcu.
2 (cd.)
>>
czemu polska to kraj sezonowy?
>>
Jako swego rodzaju kompromis zalecałem, aby bez jakichkolwiek ograniczeń w każdym dogodnym miejscu i czasie korzystała z basenów w towarzystwie innych dziewcząt. Uwielbiała mieniącą się wodę i nader zręcznie nurkowała.
>>
zjadłbym pizzę familijną, ale taką jak kiedyś z papryką co wyglądała i smakowała jak marchewka, najlepiej polaną keczupem tortexu
>>
Sam też dawałem nobliwego nurka, po czym mile okryty płaszczem kąpielowym zasiadałem w sutym popołudniowym cieniu, z książką-atrapą, z torbą cukierków lub z obiema, albo i z niczym prócz mych własnych mrowiących
gruczołów, i patrzyłem, jak bryka w gumowym czepku, w perlistej rosie, równo opalona, uradowana jak reklama, w ciasno dopasowanych satynowych majteczkach i marszczonym staniku. Kochana pokwitajka! Z jakim samozadowoleniem zdumiewałem się, że jest moja, moja, moja, gdy wyświetlałem sobie w pamięci niedawną scenę porannego omdlewania, której wtórował lament gołębic okrytych żałobą, i zawczasu obmyślając popołudniowy epizod mrużyłem oczy kłute słońcem, aby lepiej porównać Lolitę z nimfetkami, którymi skąpy traf zechciał ją otoczyć dla dobra mej antologicznej rozkoszy i osądu; a dziś, z ręką na zbolałym sercu, naprawdę nie uważam, że choć jedna z nich była bardziej od niej powabna, a jeśli nawet, to najwyżej dwa lub trzy razy, przy pewnym oświetleniu, gdy pewne wonie mieszały się w powietrzu raz w beznadziejnym przypadku bladej hiszpańskiej dziecinki, córki szlachcica o masywnych szczękach, a kiedy indziej mais je divague.
Musiałem oczywiście być stale czujny, bo zazdrosny, lecz przytomny -
>>
ogłaszam niedziele wieczur
>>
czyli typ w tej lolicie porwał 12 latkę, gwałcił, i straszył że jak pójdzie na policję to trafi do domu dziecka? nie czytałem tego co było wcześniej więc nie wiem co się stało z matką, ale była mowa że nie żyje
>>
doskonale zdawałem sobie sprawę, czym grożą te olśniewające swawole. Ledwie na chwilę się odwróciłem przeszedłem, powiedzmy, parę kroków, aby sprawdzić, czy nasz domek jest wreszcie gotów po porannej zmianie pościeli
wróciwszy stwierdzałem, że Lo ulokowała się na kamiennej obmurówce basenu, les yeux perdus, i wierzga nogami, mocząc w wodzie długopalce stopy, a z prawa i z lewa kuca przy niej jakiś brun adolescent, który na wspomnienie jej rdzawej urody i rtęci skroplonej w dziecinnych fałdach brzuszka niechybnie miał se tordre o, mistrzu Baudelaire! przez długie miesiące, nękany natrętnymi snami.
>>
>>214389801
>jest 2010
>piąteczek piątunio
>godzina 22:38
>mame kupiła familijną za 5zł z biedry
>wyjmujesz gorącą chrupiącą piccerke i odpalasz gierke
>>
Usiłowałem nauczyć ją gry w tenisa, żebyśmy mieli więcej wspólnych rozrywek; lecz choć w młodości byłem dobrym tenisistą, nauczycielem okazałem się beznadziejnym; toteż w Kalifornii posłałem ją na bardzo kosztowny kurs u słynnego trenera, krzepkiego, pomarszczonego weterana z całym haremem chłopców do podawania piłek; poza kortem sprawiał on wrażenie kompletnej ruiny, ilekroć jednak w trakcie lekcji zdarzało mu się dla podtrzymania wahadłowego rytmu wykonać uderzenie przywodzące na myśl wykwintny wiosenny kwiat i piłka z jędrnym zaśpiewem wracała do uczennicy, boska delikatność, a zarazem bezgraniczna moc tego zagrania przypominała mi, że właśnie on przed trzydziestu laty w Cannes na moich oczach rozniósł
>>
>wygugluj jak wygląda 12 latka
i że kto chwalił te książkę?
>>
w puch wielkiego Gobberta! Póki Lo nie zaczęła brać u niego lekcji, myślałem, że nigdy nie nauczy się grać. Piłując ją na tym czy innym hotelowym korcie próbowałem raz jeszcze przeżyć owe dni, gdy owiany gorącym wiatrem, otumaniony kurzem i perwersyjnie znużony słałem piłkę za piłką do wesołej, niewinnej, eleganckiej Annabel (połysk bransoletki, plisowana biała spódniczka, czoło opasane czarną aksamitką). Wytrwale służyłem radą Lolicie, lecz każde moje słowo tylko wzmagało jej cichą furię. Od naszych meczów wolała, o dziwo przynajmniej póki nie zajechaliśmy do Kalifornii -
nieforemny surogat, nieudolną odbijankę więcej biegania za piłką niż
>>
>>214389801
>jest 1993
>niedziela niedzielka
>godzina 0:32
>mama urodziła anona
>doktor wyjmuje małego spierdona anona i upuszcza go przypadkiem na ziemię
>>
>>214389937
obecne 12stki wyglądają jak 25stki w 1995
>>
samej gry z wiotką, wątłą rówieśniczką, cudownie urodziwą w typie ange gauche. Uczynny widz, podchodziłem do nieznajomej dziecinki i wdychałem bijący od niej ledwie uchwytny aromat piżma, gdy dotykając jej przedramienia brałem ją za sękaty nadgarstek i popychałem to w tę, to w tamtą stronę chłodne udo, żeby pokazać, jak wygląda prawidłowa postawa przy bekhendzie. Lo stała tymczasem nisko pochylona, słoneczno-brązowe loki spadały jej na oczy, i wbijając w kort rakietę niby laskę kaleki głośno stękała ze wstrętem, zła, że się wtrącam. Zostawiałem je same i dalej patrzyłem, porównując ich ciała w ruchu, a szyję owijał mi jedwabny szal; działo się to chyba gdzieś w południowej Arizonie dni podbite były leniwą podszewką ciepła, niezręczna Lo zamierzała się na piłkę i chybiała, i klęła, i posyłała erzac serwu prosto w siatkę, i odsłaniała mokry, lśniący; młody puch pachy, rozpaczliwie wywijając rakietą, a jeszcze bardziej od niej mdła partnerka sumiennie goniła za każdą piłką i nie znajdywała ani jednej; lecz obie przepięknie cieszyły się grą i czystymi, dźwięcznymi głosami obwieszczały dokładny wynik swych nieporadnych zabiegów.
>>
>>214389873
dzisiaj kupowałem taką i kosztuje 11zł
>>
>jest 2027
>koniec świata widać za oknem
>napadają na twoje korpo i rozpierdalają ci zwłoki
>>
File: 1737448953038272.jpg (451 KB, 643x900)
451 KB
451 KB JPG
>>214389853
Dokładnie o tym pisał ten rusek, z drobną różnicą że to Dolores porwała starego faceta i przetrzymała go w piwnicy z dala od gierek i żubra
>>
>>214389939
nikt się nie rodzi w niedzielę debilu, albo wymuszają wcześniejszy poród w piątek, albo każą przecierpieć do poniedziałku, tak działa polska "służba" """zdrowia"""
>>
Pewnego dnia zaproponowałem, pamiętam, że przyniosę im z hotelu coś zimnego do picia, ruszyłem żwirowaną ścieżką pod górę i niebawem wróciłem z dwiema wysokimi szklankami soku ananasowego z lodem i wodą sodową; wtem nagła próżnia w piersi sprawiła, że stanąłem jak wryty: kort opustoszał.
Schylając się, żeby odstawić szklanki na ławkę, nie wiedzieć czemu zobaczyłem z lodowatą wyrazistością twarz Charlotty w chwilę po śmierci, rozejrzałem się i dostrzegłem Lo w białych szortach, oddalającą się wśród cętkowanych cieni ogrodowej ścieżki w towarzystwie wysokiego mężczyzny, który niósł dwie rakiety. Skoczyłem za nimi, lecz przedzierając się przez krzaki zobaczyłem jakimś równoległym widzeniem, jak gdyby nurt życia co sekunda się rozwidlał że Lo w długich spodniach i jej koleżanka w szortach łażą tam i sam po zachwaszczonej polance, apatycznie trzepiąc rakietami chaszcze w poszukiwaniu ostatniej zgubionej piłki.
>>
/CgQCMgDlR7t+wSixbAyJEQ==/;stub:no
>>
Powodem, dla którego wyliczam te słoneczne błahostki, jest głównie chęć udowodnienia mym sędziom, że dokładałem wszelkich starań, aby moja Lolita możliwie najmilej spędzała czas. Uroczy był to widok, gdy ona, też przecież dziecko jeszcze, demonstrowała innemu dziecku którąś ze swych nielicznych umiejętności, na przykład jakiś specjalny sposób skakania przez skakankę.
>>
>>214390011
dosłownie urodziłem się w niedzielę
>>
eh znowu sobie paznokcie obgryzłem
>>
>>214387572
>Zaczęła narzekać, sycząc raz po raz, że ją boli, że nie może usiedzieć, że coś jej w środku porozrywałem.
bardzo normalna książka
>>
animkarze nieironicznie postują pedalskie porno, modzi nic z tym nie robią, ale to przeklejaczka jest "problemem"
chuj wam w dupę cwele
>>
Trzymając lewy łokieć prawą ręką opartą o blade plecy, mniejsza nimfetka, eteryczne cudo, zamieniała się w tysiąc oczu i pawie słońce na żwirze pod kwitnącymi drzewami też było oczu tysiącem, a pośród tego wielookiego raju moja piegowata, gminna dziewka skakała, powtarzając ruchy tylu innych, którymi syciłem wzrok na zalanych słońcem, spryskanych wodą, pachnących wilgocią chodnikach i nabrzeżach starożytnej Europy. Wkrótce oddawała skakankę swej hiszpańskiej koleżaneczce i sama z kolei patrzyła, jak tamta powtarza lekcję, i odgarniała włosy z czoła, i zakładała ręce na piersi, i przydeptywała wielki palec jednej stopy czubkiem drugiej albo luźno
>>
File: 1731865738497612.png (146 KB, 597x843)
146 KB
146 KB PNG
>>214388078
jestem team obóz koncentracyjny
nie po to notch dał im takie nosy żeby ich wszystkich nie zamykać w lagrach i obozach zagłady
>>
>>214390058
okłamali cię, jesteś adoptowany
>>
>>214390005
tego się staremu facetowi nie robi
>>
opierała ręce na wciąż jeszcze nie rozbujałych biodrach, ja zaś z satysfakcją stwierdzałem, że cholerny personel skończył wreszcie sprzątać nasze zacisze; błyskałem więc uśmiechem w stronę nieśmiałej, ciemnowłosej paziówny mej księżniczki, zagłębiałem we włosy na potylicy Lo ojcowskie palce i delikatnie lecz stanowczo zaciskając je na jej karku prowadziłem niechętną pieszczotkę do naszego małego domku, żeby przed kolacją odbyć szybki akt.
Biedaku, czyj to kot tak pana podrapał? jakaś bujna, obfita, przystojna kobieta w tym właśnie odrażającym typie, któremu wydawałem się szczególnie powabny, pytała w "klubie" podczas kolacji table d'hote, poprzedzającej obiecane Lolicie tańce. Między innymi dlatego starałem się w miarę możności trzymać z dala od ludzi, natomiast Lo robiła, co mogła, żeby wciągnąć w swą orbitę jak najwięcej potencjalnych świadków.
>>
File: 1746969799396511.gif (148 KB, 200x230)
148 KB
148 KB GIF
>jesteś adaptowany
>>
>>214389971
bykkupa
>>
Merdała, rzec by można, ogonkiem, a właściwie całym tyłeczkiem, tak jak to robią małe suczki gdy ktoś nieznajomy zaczepiał nas, szczerząc zęby w uśmiechu, i zaczynał błyskotliwą rozmowę od studium porównawczego tablic rejestracyjnych. "Kawał drogi od domu!" Dociekliwi rodzice próbowali zapraszać ją do kina ze swymi dziećmi, żeby z niej wyciągnąć to i owo na mój temat. Parę razy ledwo się wykaraskaliśmy. Utrapione wodospady prześladowały mnie, rzecz jasna, we wszystkich naszych karawanserajach. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że ściany tych zajazdów są cienkie jak opłatek, aż tu pewnego wieczoru zdarzyło mi się nazbyt głośno kochać, a w ciszy, która potem zapadła, męski kaszel sąsiada zabrzmiał nie mniej wyraźnie, niż gdybym to ja zakasłał; kiedy nazajutrz rano jadłem śniadanie w barze mlecznym (Lo sypiała do późna, a ja lubiłem przynosić jej dzbanek gorącej kawy, nim wstała z łóżka), mój wczorajszy sąsiad, starszawy dureń w banalnych okularach na długim, cnotliwym nosie, ze znaczkiem jakiegoś tam zjazdu albo zlotu w klapie, zdołał wciągnąć mnie w rozmowę i mimochodem zapytał, czy moja kobita tak samo jak jego kobita ociąga się ze wstawaniem, jeśli akurat nie nocuje u siebie na farmie; i gdyby nie dławiło mnie ohydne niebezpieczeństwo, o które właśnie się ocierałem, może bym nawet ponapawał
>>
się dziwnie zdumionym wyrazem tej wąskoustej twarzy steranej niepogodą, kiedy oschle odparłem, zsuwając się ze stołka, że jestem, Bogu dzięki, wdowcem.
Jak słodko było przynieść jej tę kawę, a potem nie dać, póki nie spełniła swego porannego obowiązku. Jakim byłem troskliwym przyjacielem, zapalonym ojcem, dobrym pediatrą, dbałym, żeby ciału mej kasztanowej bruneteczki na niczym nie zbywało! O to jedynie miałem żal do natury, że nie mogę wywrócić mojej Lolity na lewą stronę i przywrzeć zachłannymi wargami do jej młodej macicy, nieznanego serca, opalizującej wątroby, gronorostów płuc, zgrabnych bliźniaczych nerek. W szczególnie tropikalne popołudnia, w lepkim zaduchu sjesty lubiłem czuć, że chłodna skóra fotela dotyka mej masywnej nagości, gdy trzymam Lolitę na kolanach. Siedziała jak pierwsze lepsze dziecko,
>>
>>214390093
>animkarze
gaczaśmiecie* (marketerzy)
>>
które dłubie w nosie, pochłonięta lekturą lżejszych działów gazety, obojętna wobec mojej ekstazy, jak by to było coś, na czym przypadkiem usiadła but, lalka, rączka rakiety i teraz leni się wstać, żeby wyjąć spod siebie uwierający przedmiot. Sunęła wzrokiem po papierze, śledząc przygody swoich ulubionych postaci z komiksów: jedną z nich zręcznie narysowaną, niechlujną panienką w krótkich skarpetkach, laleczką o wystających kościach policzkowych i kanciastych ruchach sam chętnie się delektowałem, nie widząc w tym nic poniżej swej godności; studiowała fotograficzne efekty zderzeń czołowych; nigdy nie wątpiła w autentyczność miejsca, czasu i sytuacji, w jakich rzekomo powstały zdjęcia promocyjne piękności o nagich udach; i dziwnie ją fascynowały fotografie miejscowych panien młodych, niektórych w pełnym rynsztunku ślubnym, z bukietami i w okularach.
>>
File: 1733878865480123.jpg (209 KB, 817x880)
209 KB
209 KB JPG
znowu sam sobie odpisujesz?
>>
Mucha siadała i rozpoczynała spacer w okolicy jej pępka lub zaczynała poznawać delikatne, blade otoczki sutek. Lo próbowała złapać ją ręką (sposobem Charlotty) i przechodziła do rubryki Poznajmy Twoje Poglądy.
Poznajmy twoje poglądy. Czy liczba przestępstw seksualnych spadłaby, gdyby dzieci przestrzegały paru zakazów? Nie baw się w pobliżu szaletów publicznych. Nie przyjmuj cukierków ani zaproszeń na przejażdżki od nieznajomych. A jeśli już przyjmujesz, zanotuj numer rejestracyjny.
...i gatunek cukierków wtrąciłem.
Czytała dalej, z policzkiem (w odwrocie) przytkniętym do mojego (w pogoni); a i tak był to jeden z lepszych dni, czytelniku!
Jeżeli nie masz ołówka, ale umiesz już czytać...
My zacytowałem żartem średniowieczni żeglarze, umieściliśmy w tej oto butelce...
Jeżeli powtórzyła nie masz ołówka, ale umiesz już czytać i pisać...
przecież o to mu chyba chodzi, ty głąbie... wydrap jakoś na poboczu numer rejestracyjny.
Własnymi pazurkami, Lolito.
>>
Weszła w mój świat, do Humberlandii w barwach umbry i czerni, z popędliwą ciekawością; obejrzała go, z rozbawionym niesmakiem wzruszając ramionami; a teraz wydawało mi się, że gotowa jest odwrócić się odeń z uczuciem pokrewnym jawnemu wstrętowi. Ani razu nie zawibrowała pod mym dotykiem, a piskliwe "No coś ty?!" było całą nagrodą za mój trud. Od krainy czarów, którą jej ofiarowałem, moja głuptaska wolała najbardziej płaskie filmidła, najbardziej mdlące ciągutki. Pomyśleć, że mając wybór między Hamburgerem a Humburgerem nieodmiennie, z lodowatą precyzją opowiadała się za tym
>>
pierwszym. Żadne okrucieństwo nie dorównuje potwornością okrucieństwu uwielbianego dziecka. Czy wspomniałem już nazwę tego baru mlecznego, który przed chwilą odwiedziłem? Nazywał się, ni mniej, ni więcej, "Oziębła Królowa". Trochę smutno się uśmiechając ochrzciłem Lo mianem Mojej Oziębłej Księżniczki. Nie poznała się na tym melancholijnym żarcie.
>>
>>214390207
szile
>>
O, nie patrz na mnie tak srogo, czytelniku, nie twierdzę, że ani przez chwilę nie byłem szczęśliwy. Czytelnik musi zrozumieć, iż zaklęty podróżnik będąc w posiadaniu nimfetki, a zarazem u niej w niewoli, żyje, by tak rzec, poza sferą szczęścia. Nie zdarza się bowiem tu na ziemi błogość porównywalna z tą, która bywa udziałem kogoś, kto pieści nimfetkę. Jest to błogostan hors concours, z całkiem innej kategorii, z innego poziomu wrażliwości. Pomimo naszych sprzeczek, pomimo jej paskudnego usposobienia, pomimo wszystkich min i grymasów, i całej wulgarności, i niebezpieczeństwa, i w ogóle straszliwej beznadziei, mieszkałem jednak w samym mateczniku swego dobrowolnie wybranego raju pod nieboskłonem koloru piekielnych płomieni, lecz mimo to w raju.
Badając mój przypadek doświadczony psychiatra którego doktor Humbert zdążył tymczasem, ufam, wtrącić w stan zajęczej fascynacji z pewnością nie może się doczekać, kiedy wreszcie zawiozę moją Lolitę nad morze i doznawszy tam z dawna upragnionego "zaspokojenia" popędu, co nęka mnie nieledwie od chwili narodzin, uwolnię się od "podświadomej" obsesji na punkcie niespełnionego dziecinnego romansu z pierwszą małą panną Lee.
>>
No cóż, towarzyszu, wiedz, że istotnie rozglądałem się za jakąś plażą, choć wyznam zarazem nim stanęliśmy nad szarych wód mirażem, moja współpodróżniczka zdążyła mnie uraczyć tyloma rozkoszami, iż poszukiwanie Nadmorskiego Królestwa, Wysublimowanej Riwiery i czego tam jeszcze bynajmniej nie wynikało już z podświadomego impulsu, lecz było racjonalną pogonią za czysto teoretycznym dreszczem. Aniołowie to wiedzieli i wszystko należycie urządzili. Wizytę w nieźle rokującej zatoce nad Atlantykiem kompletnie zepsuła nam podła pogoda. Zawiesiste, wilgotne niebo, błotniste fale, wrażenie, że otacza nas bezkresna ale poniekąd rzeczowa mgła cóż mogło być dalsze od rzeźwego czaru, szafirowych szans i różanej aleatoryki mojego romansu z Riwiery? Znaleźliśmy kilka na wpół tropikalnych plaż nad Zatoką Meksykańską, które acz dosyć słoneczne były jednak rozgwieżdżone i upstrzone jadowitymi bestyjkami, no i omiatane przez huragany. W
>>
File: 1741392973316863.gif (43 KB, 220x225)
43 KB
43 KB GIF
problemem jest przeklejaczka bo nie przekleja animek z booru
>>
Kalifornii, nad widmem Pacyfiku, wreszcie mi się trafiło raczej perwersyjne ustronie w czymś na kształt jaskini, do której dobiegały wrzaski i piski stada skautek biorących swą pierwszą kąpiel w falach przyboju na innej części plaży, odgrodzonej od nas gnijącymi drzewami; ale mgła była jak mokra kołdra, piach szorstki i lepki, a Lo cała pokryta gęsią skórką i zapiaszczona, więc po raz pierwszy w życiu pożądałem jej nie bardziej niż manata. Moi uczeni czytelnicy ożywią się może, jeśli im oznajmię, że nawet gdybyśmy odkryli gdzieś w końcu kawałek sprzyjającego wybrzeża, byłoby za
późno, prawdziwe wyzwolenie osiągnąłem bowiem znacznie wcześniej: mówiąc ściśle, w chwili, kiedy Annabel Haze, czyli Dolores Lee, czyli Loleeta ukazała mi się w złocie i brązie, na klęczkach, z uniesionymi oczyma, na tej nędznej werandzie, w swego rodzaju fikcyjnej, nieuczciwej lecz wybitnie satysfakcjonującej kompozycji nadmorskiej (chociaż w okolicy było tylko drugorzędne jezioro).
Nic więcej nie mam do powiedzenia na temat owych szczególnych doznań, urobionych, jeśli nie wręcz wywołanych, przez współczesną psychiatrię.
Stroniłem zatem i odwodziłem moją Lolitę od atoli, które były albo zbyt ponure, gdy się wyludniały, albo zbyt ludne, gdy płonęły w słońcu. Atoli -
>>
powodowany zapewne wspomnieniem swych beznadziejnych łazęg po europejskich parkach publicznych wciąż żywo interesowałem się działaniami na świeżym powietrzu i wytrwale poszukiwałem odpowiednich placów zabaw pod gołym niebem, niegdysiejszym świadkiem mych upokarzających prywacji. Lecz również i tu miała mnie spotkać porażka. Rozczarowanie, które chcąc nie chcąc zaraz odnotuję (delikatnie wprowadzając do swej opowieści wątek nieustannego ryzyka i trwogi, wpleciony w mój ówczesny błogostan), nie powinno w żaden sposób rzutować na obraz amerykańskich pustkowi lirycznych, epickich, tragicznych, ale nigdy nie arkadyjskich. Są one piękne, rozdzierająco piękne, i mają w sobie tę zdziwioną, nie dość opiewaną, niewinną uległość, którą moje lakierowane szwajcarskie wioski, błyszczące jak klocki, i wyczerpująco sławione Alpy już utraciły. Niezliczeni kochankowie obłapiali się i całowali na wymuskanej murawie górskich stoków starego świata, na sprężynującym mchu, nad wygodnym, higienicznym strumykiem, na rustykalnych ławach w cieniu dębów zrytych inicjałami, w setkach cabanes pośród setek bukowych lasów. Lecz na Amerykańskim Pustkowiu plenerowy kochanek niełatwo zdoła oddać się najstarszej z wszystkich zbrodni i rozrywek. W pośladki żądlą go bezimienne owady, a jego miłą jadowite rośliny; w kolana kolą go spiczaste detale poszycia, ją zaś insekty; wokoło rozlega się nieustający szelest wirtualnych węży que dis je, na poły wymarłych smoków! podczas gdy krabie nasiona zajadłych kwiatów przywierają ohydną zieloną skorupą do czarnej skarpetki z podwiązką i do rozlazłej białej podkolanówki.
>>
File: 1738735787328897.gif (1.51 MB, 362x488)
1.51 MB
1.51 MB GIF
>>214390231
przepraszam
>>
File: 1749427386236689.jpg (115 KB, 1078x798)
115 KB
115 KB JPG
sen ponad trzeźwość
życie ponad śmierć
przyjaciel... ponad wroga
>>
Trochę przesadzam. W pewne letnie popołudnie tuż pod lasem, gdzie niebiańsko ubarwione kwiecie rad bym je nazwał ostróżką tłoczyło się nad brzegiem mruczącego potoku, znaleźliśmy jednak romantycznie ustronny zakątek, ze trzydzieści metrów nad przełęczą, na której zostawiliśmy auto.
Zbocze było jakby nietknięte ludzką stopą. Ostatnia zasapana sosna spędzała zasłużoną chwilę wytchnienia na skale, na którą jeszcze zdołała się wspiąć.
Świstak gwizdnął na nas i zrejterował. Pod płaszczem kąpielowym, który rozpostarłem na ziemi dla Lo, z cicha trzeszczały suche kwiaty. Wenus przyszła i poszła. Wydawało się, że od góry szczerbate urwisko wieńczące piarg, a od dołu splątane chaszcze chronią nas zarówno przed słońcem, jak i przed ludzkim wzrokiem. Nie uwzględniłem, niestety, bocznej ścieżynki,
podstępnie zwiniętej wśród krzewów i skał w odległości paru kroków.
Właśnie wtedy demaskacja zagroziła nam tak realnie, jak nigdy przedtem, nic więc dziwnego, że przeżycie to na zawsze poskromiło mój zapał do polnych amorów.
>>
>>>>>>>animek
spróbuj jeszcze raz gruba kurwo
>>
Pamiętam, że było już po zabiegu, całkiem po, a ona szlochała w moich ramionach; ot, zbawienna burza łkań po jednym z tych humorzastych napadów, które stały się u niej tak częste w owym nadzwyczaj skądinąd udanym roku! Właśnie cofnąłem jakąś głupią obietnicę, złożoną tylko pod przymusem, w chwili ślepej, niecierpliwej namiętności, leżała więc rozkrzyżowana na ziemi, zapłakana, szczypiąc moją pieściwą dłoń, gdy ja radośnie się śmiałem, a znana mi dziś potworna, niewiarygodna, nieznośna i, jak podejrzewam, wiekuista zgroza była zaledwie czarną kropką w błękicie mego błogostanu; tak zatem leżeliśmy, lecz nagle doznałem jednego z tych wstrząsów, które w końcu wytrąciły moje biedne serce z koleiny, napotkałem bowiem niewzruszone spojrzenie ciemnych oczu dwojga obcych i pięknych dzieci, faunisia i nimfetki, o identycznie prostych, ciemnych włosach i bezkrwistych policzkach, świadczących, iż jest to rodzeństwo, jeśli nie bliźnięta. Stały na ugiętych kolanach, wpatrując się w nas z rozdziawionymi ustami, a ich niebieskie szorty i koszulki zlewały się z tłem górskich kwiatów. Desperacko szarpnąłem połą płaszcza, żeby się zasłonić i natychmiast w poszyciu o kilka kroków od nas coś na kształt olbrzymiej piłki w grochy weszło w ruch obrotowy, który wyłonił z siebie prostującą się postać tęgiej damy o kruczych włosach strzyżonych na pazia; dama ta machinalnie dodała do bukietu dziką lilię, patrząc na nas przez ramię zza pleców swych dzieci, prześlicznie rzeźbionych w błękitnym piaskowcu.
>>
>>214390527
na która jutro masz rozpoczęcie
>>
>>214390564
o 8:55 wstaję do larpo
>>
Dziś, gdy mam na sumieniu całkiem inny galimatias, wiem już, że jestem człowiekiem odważnym, lecz w tamtych dniach jeszcze sobie z tego nie zdawałem sprawy, pamiętam więc, jak mnie zaskoczyło własne opanowanie. Na mój rozkaz wyszeptany spokojnym tonem, jakim nawet w najgorszej obieży rzuca się komendę zlanemu potem, oszalałemu, płaszczącemu się zwierzęciu (jakąż dziką nadzieją, a może nienawiścią falują boki młodego stworzenia, jakież czarne gwiazdy przeszywają serce tresera!), Lo wstała i odeszliśmy czcigodnym spacerkiem, aby potem niegodnie smyknąć do auta. Stał za nim zgrabny model combi, a przystojny Asyryjczyk z granatową bródką, un monsieur tres bien w jedwabnej koszuli i karmazynowych spodniach, zapewne mąż korpulentnej botaniczki, z namaszczeniem fotografował tablicę, na której podano wysokość przełęczy nad poziom morza. Wynosiła ona trzy tysiące metrów ze sporym okładem, więc brakło mi tchu; zgrzyt żwiru, poślizg, i odjechaliśmy; Lo szamotała się jeszcze z ubraniem i klęła mnie słowami, o jakich nigdy bym nie pomyślał, że małe dziewczynki mogą je znać, a co dopiero ich używać.
Zdarzały się też inne przykre incydenty. Na przykład pewna wizyta w kinie. Lo pałała jeszcze wtedy do filmu szczerą namiętnością (w drugiej
licealnej miała ona ostygnąć, przeradzając się w letnie pobłażanie).
>>
Obejrzeliśmy zachłannie i niewybrednie czy ja wiem, chyba ze sto pięćdziesiąt albo i dwieście seansów w ciągu tego jednego roku, a w okresach szczególnie nasilonej kinomanii wiele kronik filmowych oglądaliśmy nawet i sześciokrotnie, ponieważ zmieniano je raz na tydzień, więc ta sama kronika towarzyszyła rozmaitym filmom fabularnym i ścigała nas z miasta do miasta. Lo najbardziej lubiła w tej właśnie kolejności musicale, kryminalia, westernery. W tych pierwszych prawdziwi śpiewacy i tancerze robili nieprawdziwe kariery sceniczne w dość hermetycznie zamkniętej przed cierpieniem sferze bytu, do której śmierć i prawda nie miały wstępu, a w finale siwowłosy, wilgotnooki, praktycznie rzecz biorąc nieśmiertelny, zrazu niechętny ojciec dziewczyny zwariowanej na punkcie rewii zawsze w końcu oklaskiwał jej apoteozę na bajecznym Broadwayu. Kryminalia rozgrywały się w swym własnym świecie: heroicznych dziennikarzy brano tam na tortury, rachunki telefoniczne sięgały miliardowych sum, a łotrów ścigali po ściekach i składach przemysłowych chorobliwie nieustraszeni policjanci w dziarskim klimacie strzeleckiej niekompetencji (ja nie zmusiłem ich do aż takiej gimnastyki). No i wreszcie mahoniowy pejzaż, niebieskoocy, czerwonolicy ujeżdżacze, przybycie sztywnej lecz ślicznej nauczycielki do Ryczącego Jaru, koń staje dęba, tabun w efektownym popłochu; rewolwer wbity w szybę, sypie się szkło, tytaniczna walka na pięści, waląca się góra zakurzonych, staromodnych mebli, stół jako broń, salto w samą porę
>>
File: 1741728145552984.jpg (1022 KB, 2903x4063)
1022 KB
1022 KB JPG
jak nie postujesz animek to nie mamy o czym gadać
>>
Księżyc żółcił się nad głową zapiewajły z chustą na szyi, zapiewajło trącał
palcem struny swej brzdąkwy, oparłszy but o zwaloną sosnę, a ja niewinnie objąłem Lo za ramiona i zbliżyłem żuchwę do jej skroni, wtem jednak dwie siedzące za nami harpie zaczęły mamrotać jakieś nieprawdopodobne perwersje
nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale to, co mniej więcej wpadło mi w ucho, sprawiło, że cofnąłem łagodną dłoń, no i oczywiście dalszy ciąg filmu widziałem jak przez mgłę.
>>
i took the mrooooook
to poland
i took the mroooooooook to poland
>>
File: 1750241815232847.png (1.29 MB, 1016x720)
1.29 MB
1.29 MB PNG
>kliknij f
>90% postów znika
fajny generał poolachkee
>>
File: 1749446025905281.jpg (64 KB, 706x592)
64 KB
64 KB JPG
myślicie czasami, żeby to wszystko zakończyć?
>>
Inny wstrząs, jaki pamiętam, kojarzy mi się z miasteczkiem, przez które jechaliśmy nocą w drodze powrotnej. Jakieś trzydzieści kilometrów wcześniej powiedziałem jej, że w Beardsley pójdzie do dosyć ekskluzywnej szkoły tylko dla dziewcząt, nie uznającej żadnych nowoczesnych bzdur, na co uraczyła mnie jedną z tych swoich wściekłych tyrad, w których błagania i zniewagi, tupet i krętactwo, wulgarny jad i dziecinna rozpacz tworzyły irytujący splot o pozorach logiki, ja zaś w odpowiedzi składałem równie pozorne
>>
>>214390687
tak, muszę zakończyć projekt człowieczeństwa
>>
wyjaśnienia. Omotany gąszczem jej szalonych słów (akurat, a w życiu...
jeszcze nie ocipiałam, żeby się przejmować, co sobie pomyślisz... Zgred...
>>
>kliknij f
>nic się nie dzieje
>>
File: 1752235508443435.png (2 KB, 193x63)
2 KB
2 KB PNG
jesteśmy na 450
>>
>>214390780
usuń kropki i rób krótsze posty, bo mi filtruje większość
>>
>>214390780
szybko kurwa,
>>
Nie będziesz mną się rządził... Jesteś wstrętny... i tak dalej), po gładkiej jeździe autostradą wtargnąłem do uśpionego miasteczka całym rozpędem, w tempie siedemdziesięciu pięciu kilometrów na godzinę, więc policjant samowtór patrolujący ulice wymierzył we mnie reflektor i kazał mi zjechać na bok. Uciszyłem Lo, bo dalej bredziła jak automat. Policjanci spojrzeli na nas z nieżyczliwym zaciekawieniem. Nagle cała w dołeczkach, słodko się ku nim rozpromieniła, jak nigdy nie zdarzyło jej się rozpromienić na widok mego orchidnego męstwa; moja Lo w pewnym sensie bała się bowiem wymiaru sprawiedliwości jeszcze bardziej niż ja a gdy funkcjonariusze łaskawie nam wybaczyli i pokornie powlekliśmy się dalej, spuściła powieki i zatrzepotała nimi na znak, że mdleje ze znużenia.
>>
File: 107813 - SoyBooru.gif (311 KB, 760x704)
311 KB
311 KB GIF
>jak nie postujesz animek to nie mamy o czym gadać
>>
nie chce mi sie juz kurwa zycnie chce juzk urwa chodzic do pracy ja sie zaraz kurwa poplacze ja nie chce juz kurwa robic niczego kurwa nie moge juz kurwa nie chce juzk ure3wa neimgoe ngjeuzkurwa
>>
File: 1742543032570972.jpg (529 KB, 1050x1400)
529 KB
529 KB JPG
to koniec, mój czas dobiega końca i raczej się już więcej nie zobaczymy anoni, wygląda na to, że to pożegnanie, nadszedł ten czas żeby powiedzieć żegnajcie
>>
ja ptorzebuje kurwa bliskoski
>>
>>214390872
zawsze chciałeś zostac statystyką?
>>
File: 1738877598889987.jpg (2.52 MB, 1236x1724)
2.52 MB
2.52 MB JPG
>>214390687
nie da się nie być
>>
File: 1731169833192137.gif (2.92 MB, 720x720)
2.92 MB
2.92 MB GIF
nom
też mam dosyć, odchodzę z tego miejsca na dobre, radzę wam uczynić to samo
>>
COOOOO WYROCZNIA JEST W KIM???
>>
File: 1737876906420988.jpg (1.22 MB, 3114x2108)
1.22 MB
1.22 MB JPG
>>214390872
>>214390920
nomćq toćqu
na mnie też pora, pa pa anony
>>
muszę tu uczynić dziwne wyznanie będziecie się śmiali ale szczerze i uczciwie oświadczam że nigdy nie zdołałem dociec jak właściwie przedstawia się nasza sytuacja prawna dotąd tego nie wiem owszem to i owo ustaliłem alabama zabrania opiekunowi zmienić miejsce zamieszkania podopiecznej bez sądowego nakazu; minnesota przed którą uchylam kapelusza orzeka że gdy krewny podejmuje się mieć stałą pieczę i dozór nad dzieckiem poniżej lat czternastu sądowi od tego wara pytanie: czy ojczyma nieprzytomnie ponętnej pieszczoszki w wieku pokwitania ojczyma z zaledwie miesięcznym stażem znerwicowanego wdowca nie pierwszej młodości dysponującego skromnym lecz niezależnym źródłem dochodów ojczyma który ma w życiorysie mury europy rozwód i niejeden dom wariatów można uznać za krewniaka a tym samym naturalnego opiekuna?
a jeżeli nie to czy muszę czy byłoby mądrze gdybym ośmielił się powiadomić jakąś tam radę opiekuńczą i złożyć wniosek (jak w ogóle składa się wniosek?) żeby przedstawiciel sądu rozpatrzył przypadek mojej potulnej śliskiej osoby oraz niebezpiecznej dolores haze? z mnóstwa książek o małżeństwie gwałcie adopcji i całej reszcie do których z nieczystym sumieniem zaglądałem w bibliotekach publicznych miast mniejszych i większych nie wynikało nic prócz mrocznych insynuacji iż w sprawach opieki nad nieletnimi dziećmi państwo jest najwyższą instancją pilvin i zapel jeśli dobrze pamiętam ich nazwiska w imponującym tomie poświęconym prawnej stronie małżeństwa zupełnie pomijają zagadnienie ojczymów którym dziewczynki bez matek spadły na kark i na cztery łapy moja najlepsza przyjaciółka monografia opieki społecznej (chicago 1936ď) kosztem wielkich starań wygrzebana dla mnie z zakurzonej niszy w magazynie przez niewinną starą pannę oznajmia: "żadna reguła nie stwierdza że każdy nieletni musi mieć opiekuna prawnego;
>>
File: 1749211875206667.png (1.27 MB, 847x1272)
1.27 MB
1.27 MB PNG
>>214390920
/^[\s\S]{400,}/;boards:int;
to tak jakby co, a jak faktycznie planujesz odejść na zawsze to do zobaczenia jutro
>>
File: 1749083577659867.jpg (136 KB, 1214x1180)
136 KB
136 KB JPG
>>214390920
NIE ANIMKO NIE RÓB TEGO
>>
File: 1729896115092395.jpg (611 KB, 2033x2666)
611 KB
611 KB JPG
>>214390893
nie wiem anonie o jakiej statystyce piszesz. nadszedł czas mojego wielkiego, ostatecznego odejścia z tego miejsca... za parę dni nawet nie będziecie pamiętać że ktoś taki jak ja tutaj był. od jutra mnie tu już nie będzie, to ostatnie chwile z wami, ostatnie literki
>>
/bM3sl8flXNC9qgMWww7AgQ==/;stub:no
/KeCh3Dy5OiOmBTtoExJ05Q==/;stub:no
>>
>>214391002
wiem, że kurwo zdradziecka na ziemniaczana po prostu przejdziesz
>>
miesiące zanim otrzyma pozew aby stawił się na przesłuchanie i dostał
>>
File: 1725384001526661.jpg (2.75 MB, 2818x3877)
2.75 MB
2.75 MB JPG
>>214390872
>>214390920
>>214390983
skoro wszyscy to ja też
>>
>>214391002
tuturu
>>
File: 1737235488480797.jpg (27 KB, 474x361)
27 KB
27 KB JPG
>>214391002
stąd nie da się uciec, ile razy wam musze to powtarzać?
>>
nom ja już stąd już idę już teraz zaraz pójdę za chwilkę tylko jeszcze ogłoszę, dołącze awatarka żeby moi diskord koleżanki wiedziały że ja już zaraz stąd pójdę i nie wrócę ale poczytam jusiki bo jeszcze nie idę tylko zaraz niedługo jeszcze nie tylko potem żeby sobie móc jeszcze awatarka dołączyć i poczytać jusiki od moich kolegów koleżanek których zaraz nie będzie bo sobie pójdę a oni zostaną bo tutaj będą i zaraz nie idą tylko ja zaraz idę sam samotny przez świat i mnie tu nie będzie bo nie zostanę tylko niedługo pójdę i zniknę w świat ja jedyny o tutaj mój awatar i on zniknie i go nie będzie bo sobie pójdę i mnie nie będzie też a inni będą bo zostaną i nie pójdą tak jak ja pójdę a jakby poszli to by ich nie było niedługo bo nie teraz w tej chwili bo trzeba ogłosić że mnie nie będzie i oni by byli i ogłosili że ich nie ma bo trzeba poczytać reakcje jusiki awatary odpowiedzi łży że mnie nie będzie bo niedługo jutro pojutrze za tydzień sobie pójdę ale nie dzisiaj bo to nie czas dzisiaj tylko zapowiedź że niedługo mnie nie będzie bo sobie pójdę ostatecznie zniknę i to będzie koniec i to informacyjnie że jak pójdę to mnie nie będzie a wy będziecie bo zostaniecie
>>
rozkurwie sie kurwa rozpierdole sobie kurwa gkurwa lowie japierodle
>>
>>214391043
weź streść
>>
popielatych skrzydeł tymczasem zaś nadobną demoniczkę prawo pozostawia samej sobie a tak przecież rzecz miała się z dolores haze i wreszcie dochodzi do przesłuchania kilka pytań z ławy kilka uspokajających odpowiedzi pełnomocnika uśmiech skinienie lekka mżawka na dworze i oto nominacja jest faktem a mimo to nie śmiałem nie wychylaj się siedź cicho jak trusia jak mysz pod miotłą napady nadczynności zdarzały się sądom tylko wtedy kiedy w grę wchodziły kwestie pieniężne: dwoje pazernych opiekunów okradziona sierotka ktoś trzeci jeszcze bardziej pazerny tu jednak wszystko było w najzupełniejszym porządku dokonano inwentaryzacji i niewielki majątek po matce czekał nienaruszony aż dolores haze dorośnie
>>
wielki exodus trve anonów
>>
File: 1750846269376187.png (129 KB, 224x224)
129 KB
129 KB PNG
ok, wychodzę
>>
trve anonów w sensie naplywów z awatarami
>>
wyglądało na to że najlepiej będzie wstrzymać się ze składaniem jakichkolwiek podań a może ktoś ciekawski jakieś towarzystwo opieki nad zwierzętami wtrąci się jeśli zanadto się przyczaję?
>>
powinienem zacząć postować gdzie indziej bo tu nie dostaje jusów
>>
neopoczęcie cyberpolski
>>
kolega farlow bądź co bądź prawie prawnik powinien był stanąć na wysokości zadania i udzielić mi roztropnej rady ale zaabsorbowany rakiem jean nie mógł zrobić nic ponad to co od razu obiecał mianowicie że zatroszczy się o skromny majątek charlotty podczas gdy ja będę pomaleńku wychodził z szoku wywołanego jej śmiercią wpoiłem mu przekonanie iż dolores jest moją córką naturalną nie mogłem więc oczekiwać że będzie się kłopotał całą tą sytuacją nie mam jak czytelnik zapewne już się zorientował głowy do interesów; lecz ani ignorancja ani indolencja nie powinna była powstrzymać mnie od szukania profesjonalnej porady gdzie indziej na przeszkodzie stanęło straszliwe uczucie że jeśli zacznę w jakikolwiek sposób mieszać się do wyroków fortuny albo spróbuję racjonalnie rozporządzić jej fantastycznym darem zostanie mi on odebrany niby ten pałac na szczycie góry w pewnej wschodniej baśni który znikał ilekroć niedoszły właściciel pytał zarządcę jakim cudem między czarną skałą a fundamentem już z daleka wyraźnie widać smużkę nieba z zachodem słońca
>>
*zamyka książkę*
tak właśnie kończy się historia /polski/, umarła tak jak żyła
>>
pomyślałem sobie że w beardsley (siedzibie żeńskiego koledżu imienia beardsleya) uzyskam dostęp do uczonych dzieł których nie miałem jeszcze okazji przestudiować takich jak traktat woernera "o amerykańskim prawie opiekuńczym" czy pewne publikacje amerykańskiego biura do spraw dzieci
>>
File: 1734652641624271.jpg (11 KB, 273x265)
11 KB
11 KB JPG
>>214391096
>>214391027
>>214391002
>>214390983
>>214390920
jak wy to i ja
>>
uznałem też że wszystko będzie lepsze dla lo niż to demoralizujące nieróbstwo w którym ostatnio trwała potrafiłem namówić ją do całego mnóstwa zajęć ich wykaz odebrałby mowę zawodowemu dydaktykowi; lecz korząc się ni srożąc nie mogłem jej skłonić żeby przeczytała choć jedną książkę wciąż tylko tak zwane "komiksy" albo opowiadania z czasopism dla amerykanek wszelka literatura o oczko wyższego lotu trąciła szkołą a lo teoretycznie skłonna wprawdzie delektować się "dziewczyną z limberlost"
>>
"baśniami z tysiąca i jednej nocy" czy "małymi kobietkami" nie chciała nawet słyszeć o tym żeby marnować "wakacje" na owe ambitne lektury
dziś uważam że popełniłem wielki błąd wracając na wschód i posyłając ją
>>
>>214391135
hałkrodziny psiecka
>>
File: 1742490574843111.png (233 KB, 579x337)
233 KB
233 KB PNG
a ja zostaje i chuj
wszyscy jutro wrócicie
>>
boze pomocy kurwa jan ie chcej u kuzrwa zyc japierdole ja nie mogej ukurwa zyc czemu nikt tego nie rozumie
>>
File: 1734021549571797.jpg (418 KB, 1605x787)
418 KB
418 KB JPG
>>214391177
*otwiera książkę*
>>
do prywatnej szkoły w beardsley zamiast czmychnąć przez granicę z meksykiem póki jeszcze była pora i przyczaić się na kilka lat w subtropikalnym szczęściu do czasu gdy będę mógł spokojnie się ożenić ze swoją kreoleczką wyznam bowiem że w zależności od stanu gruczołów i zwojów nerwowych potrafiłem w ciągu jednego dnia odbyć drogę między dwoma biegunami obłędu od przeświadczenia iż około roku 1950 trzeba będzie jakoś się pozbyć trudnej nastolatki której nimfięca magia tymczasem się ulotni aż do myśli że przy odrobinie cierpliwości i szczęścia zdołam może z niej wyhodować nimfetkę z moją własną krwią w niezrównanych żyłach lolitę drugą iżby skończyła osiem czy dziewięć lat gdzieś w roku 1960 kiedy ja sam będę jeszcze dans la force de l'age; co więcej teleskopowe właściwości mojej wyobraźni czy też bezobraźni były dość silne żebym widział jak w dalekiej czeluści czasu un viellard encore vert choć może to próchno tak się zieleniło? zdziwaczały tkliwy zaśliniony doktor humbert uprawia wobec nieziemsko pięknej lolity trzeciej sztukę bycia dziadkiem
>>
File: 1729298974917489.jpg (73 KB, 500x500)
73 KB
73 KB JPG
>>214390920
>>214390983
>>214391027
>>214391029
>>214391230
żegnajcie przyjaciele, zawsze będę miał w sercu was animkarzy tutturu!
>>214391020
nie przechodzę na żadnego innego czana i jesteś bardzo niemiły i wal się o!
>>214391031
>>214391078
to już było zaplanowane przez wyższą siłę, ten moment nadchodził nieuchronnie i stało się w końcu, ale nie myślałem że tym samym momencie kiedy na mnie nadejdzie czas, to nadejdzie czas i innych anonów, widocznie tak miało być
>>
File: 1755153336489902.jpg (621 KB, 1573x2423)
621 KB
621 KB JPG
to jakiś skoordynowany żart czy wy serio myślicie że tego mózgozwęglacza można tak po prostu nie używać
>>
File: 1748676152677980.jpg (88 KB, 735x721)
88 KB
88 KB JPG
jak każdy odchodzi to ja też
>>
w trakcie tej naszej szalonej podróży ani przez moment nie wątpiłem że jako ojciec lolity pierwszej sromotnie zawiodłem dokładałem wszelkich starań; po wielekroć przeczytałem książkę pod mimowolnie biblijnym tytułem
>>
>>214391322
dobra wypierdalaj pierdolony śmieciu napływie
>>
>>214391302
Ja pierd-kurwa-dolę XD co za spierdolony bot pisze te pierdolamenta?
>>
"poznaj własną córkę" pochodzącą z tego samego sklepu w którym kupiłem lo na trzynaste urodziny "małą syrenkę" andersena w wersji de luxe z komercjalnie "pięknymi" ilustracjami ale nawet w najlepszych chwilach kiedy w deszczowy dzień siedzieliśmy i czytaliśmy (a lo raz po raz zerkała to w okno to na zegarek) albo spokojnie jedliśmy zdrowy posiłek w zatłoczonym barze albo rozgrywaliśmy dziecinną partię kart albo załatwialiśmy sprawunki albo wraz z innymi kierowcami i ich dziećmi patrzyliśmy w milczeniu na jakieś zmiażdżone zbryzgane krwią auto i leżący w rowie but młodej kobiety (lo podczas dalszej jazdy: "właśnie o taki mokasyn mi chodziło kiedy próbowałam coś wytłomaczyć temu palantowi w sklepie"); przy wszystkich tych rzadkich okazjach wymienionych tu na chybił trafił wydawałem się sobie w roli ojca równie mało przekonujący jak ona była nieprzekonująca w roli córki czyżby wieczne przenoszenie się z miejsca na miejsce podkopało w nas aktorskie moce?
>>
>>214391345
czytanie ze zrozumieniem się kłania, zamykam, proszę użyć opcji szukaj
>>
/sFrZzetpvx+SXeUusDPfNQ==/;stub:no
>>
File: 1662101705397012.jpg (319 KB, 900x1369)
319 KB
319 KB JPG
wrocilem elo
>>
zostałem sam
>>
>>214391360
twój stary XDDDDDD
XDDDDD
XDD
XD
XXXDDD
XD
XDD
>>
czy należało się spodziewać że poprawę przyniesie stały adres i monotonny porządek dnia uczennicy?
wybierając właśnie beardsley sugerowałem się nie tylko tym że mieściła się tam stosunkowo stateczna szkoła dla dziewcząt lecz także obecnością żeńskiego koledżu pragnąc być wreszcie case przywrzeć do jakiejś powierzchni w której wzór mogłyby się wtopić moje prążki pomyślałem o pewnym znajomym z wydziału romanistyki tej uczelni; był on łaskaw posłużyć się podczas ćwiczeń moim podręcznikiem a kiedyś próbował nawet ściągnąć mnie żebym wygłosił wykład nie miałem zamiaru bo jak raz już wspomniałem snując te wyznania do niewielu typów fizycznych czuję większą
>>
ceremonialny zbir zbiorowy do loli dożyna rustle
>>
>>214391360
*zdejmuje maskę mroku i podnosi łapkę* j-ja.
>>
>>>>>>>>>dajcie nową bo musze bota przestawić


odrazę niż do ciężkiej nisko zawieszonej miednicy grubych łydek i żałosnej cery przeciętnej studentki (być może widzę w niej trumnę z topornego ciała kobiecego w którym moje nimfetki żywcem pochowano) łaknąłem jednak etykietki tła pozoru wkrótce zaś stanie się jasne że z pewnego powodu dość zresztą paradnego w towarzystwie gastona godina tego poczciwiny mogłem czuć się szczególnie bezpiecznie
>>
File: 1753191743095545.png (344 KB, 640x640)
344 KB
344 KB PNG
mnie też już tu nie zobaczycie
>>
była wreszcie kwestia pieniędzy mój budżet trzeszczał pod brzemieniem naszej przejażdżki owszem wybierałem tańsze motele; ale co pewien czas masakrował nasze aktywa jakiś huczny hotel de luxe albo pretensjonalne ranczo dla niedzielnych kowbojów; zawrotne sumy szły też na zwiedzanie i na ubrania lo a stara limuzyna haze'ów choć wciąż jeszcze żywotna i niebywale wierna wymagała wielu mniejszych i większych napraw w jednej z naszych składanych map przypadkiem ocalałej wśród papierów z których władze tak uprzejmie pozwoliły mi korzystać dla celów pracy nad niniejszym zeznaniem znalazłem pewne notatki i przy ich to pomocy sporządziłem następujące wyliczenie podczas owego rozrzutnego roku 1947-1948 od sierpnia do sierpnia noclegi i jedzenie kosztowały nas około 5500 dolarów; benzyna olej i naprawy 1234 a różne inne wydatki prawie tyle samo; toteż w 150 dni rzeczywiście spędzonych w ruchu (przebyliśmy nieco ponad
>>
>nitka
>zajrzyj do środka
>gówno
no nic, też odchodzę, nie ma co w płonącym domu siedzieć
>>
000 kilometrów) i mniej więcej 200 z przerwami na postojach niżej podpisany skromny rentier roztrwonił jakieś 8000 dolarów choć lepiej przyjąć że 10000 bo jako człowiek z gruntu niepraktyczny na pewno pominąłem parę pozycji
>>
przeklejaczka miała rację xd
cały diskordzik pedałów odchodzi
>>
i tak to posuwaliśmy się na wschód ja raczej wyniszczony niż pokrzepiony zaspokojeniem swej pasji ona promieniejąca zdrowiem z girlandą bioder wciąż jeszcze zwięzłą jak u chłopca choć przybyło jej pięć centymetrów wzrostu i cztery kilo wagi byliśmy wszędzie nie zobaczyliśmy właściwie nic dziś przychodzi mi na myśl że nasza długa podróż tylko splugawiła krętą smugą smegmy ten piękny ufny rozmarzony ogromny kraj aż widziany okiem pamięci stał się dla nas jedynie amalgamatem map z oślimi uszami zniszczonych przewodników starych opon i jej łkań nocą bo wybuchała nimi noc w noc ledwie zaczynałem symulować sen
>>
TEN W SKÓRZE TO DRAŃ!
>>
kiedy wśród dekoracji ze światła i cienia zajechaliśmy na thayer street pod numer czternasty powitał nas poważny chłopczyk z kluczami i kartką od gastona który wynajął w naszym imieniu ten dom moja lo nie zaszczyciła nowego otoczenia ani jednym spojrzeniem lecz po omacku wiedziona instynktem włączyła radio i położyła się na kanapie w salonie z porcją starych czasopism które wyłowiła z tą samą precyzją i także na oślep
>>
następnej nie róbcie
zresztą nie ma kto, ani dla kogo
>>
File: 1756652580747383.png (80 KB, 1190x508)
80 KB
80 KB PNG
>juden peterstein chwali autorytarny kraj gnojący obywateli
lmao
>>
wsuwając rękę między odnóża stolika z lampą
>>
jahaahahh tinderowa mi napisala ze nie widziala mojej wiadomosci przez caly weekend bo ma remont ale miala czas wyswietlic moje story
>>
>>214391577
baza
J
E
B
A
Ć
/polska/
>>
było mi właściwie wszystko jedno gdzie zamieszkam bylem mógł zamknąć gdzieś moją lolitę; lecz w trakcie korespondencji z niejasno wysławiającym się gastonem musiałem chyba niejasno sobie wyobrazić dom z cegły cały w bluszczu w rzeczywistości smętnie przypominał on domostwo pani haze (odległe bagatela! o jakieś sześćset kilometrów): podobnie nudny szary drewniak kryty dachówką z drelichowymi burozielonymi markizami; pokoje choć mniejsze i bardziej konsekwentnie umeblowane w stylu pluszowo-mosiężnym miały w przybliżeniu ten sam rozkład moja pracownia była jednak tym razem znacznie większa wyłożona od podłogi po sufit z grubsza licząc dwoma tysiącami książek z dziedziny chemii którą wykładał
>>
zapraszam do następnej ukrytej, kmwtw
>>
>>214391629
to był długi bieg, pora odpocząć... na dobre
>>
mój gospodarz (chwilowo bawiący na rocznym urlopie naukowym) w żeńskim koledżu
miałem nadzieję że szkoła dla dziewcząt w beardsley szkoła droga z lunchem gratis i olśniewającą salą gimnastyczną hodując wszystkie te młode ciała zapewni zarazem formalne wykształcenie ich umysłom gaston godin który zwykle się mylił w ocenach amerykańskiego habitusu ostrzegł
>>
nowa
przeklejaczkx pakuj się!!
>>214391641
>>214391641
>>214391641
>>214391641
>>214391641



[Advertise on 4chan]

Delete Post: [File Only] Style:
[Disable Mobile View / Use Desktop Site]

[Enable Mobile View / Use Mobile Site]

All trademarks and copyrights on this page are owned by their respective parties. Images uploaded are the responsibility of the Poster. Comments are owned by the Poster.